Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#42719

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dosyć dużo czasu zajęło mi przekonanie samej siebie, żeby umieścić tutaj tę historię. Głównie dlatego, że na samą myśl o tym, co mnie spotkało robi mi się słabo. Jednakże, skoro ludzie opisują tutaj dużo gorsze sytuacje, postanowiłam w końcu wyrzucić to z siebie. Może poczuję się po tym lepiej.

Zaczęło się zupełnie niewinnie. Tuż przed osiemnastymi urodzinami zapisałam się na kurs prawa jazdy. Trzydzieści godzin wyjeżdżone, egzamin wewnętrzny zdany. Przejażdżka do WORDu, zapisanie się na egzamin na początku czerwca, zdanie egzaminu teoretycznego (były jeszcze osobno, nie tak jak teraz, że można oba mieć w tym samym dniu). Dwa pierwsze egzaminy oblane, głównie przez niesprzyjające warunki pogodowe, ale na pierwszym i egzaminator trochę się do tego przyłożył.

Trzeci egzamin - oczekiwanie dwa miesiące, na styku utraty ważności egzaminów teoretycznych, ale jeszcze mi się udało załapać. Postanowiłam wykupić sobie dwie dodatkowe godziny na miasto i jedną na plac, tak dla pewności. Prawie udało mi się przetrwać te dwie godziny. Prawie. Pod koniec już u nas w miasteczku instruktor – stary, otyły facet – korzystając z tego, że kurs już zakończyłam postanowił coś z tej roboty mieć. Łapsko na moje udo i sunie ręką wyżej, cały czas macając. Przyznam się, że nieco spanikowałam, dodałam gazu i odepchnęłam go, minuta spokoju, po czym znowu to samo. Tym razem odepchnęłam go mocniej, wykorzystałam to, że przechylił się w drugą stronę, wjechałam na parking i wyskoczyłam z wozu jak z armaty, bijąc chyba swój rekord życiowy w prędkości biegu długodystansowego. W domu oczywiście nikomu nic nie powiedziałam, bo rodzice i tak by mi nie uwierzyli, jak zawsze. Na kolejnych jazdach się nie pojawiłam.

Po kolejnych nieudanych próbach zdania egzaminu praktycznego postanowiłam całkowicie zrezygnować ze zdawania. Głównie dlatego, że egzaminatorami byli sami starsi panowie, a po tym co mnie spotkało na jazdach nie byłam w stanie funkcjonować poprawnie w ich obecności, nie mówiąc już o skupieniu się na tym, co się dzieje poza samochodem.

I tak oto trzy, może cztery minuty wystarczyły, żeby z cichej i nieśmiałej osoby zmienić się w nieśmiałą, panicznie przerażoną gdy w pobliżu znajduje się dorosły osobnik płci męskiej. Do tej pory, a minęły już prawie cztery lata, nie jestem w stanie normalnie funkcjonować będąc sam na sam z mężczyznami, nawet jeśli są niewiele starsi ode mnie. Na tyle, że jeśli kogoś dobrze nie znam to nie mam odwagi nawet podać dłoni tej osobie na przywitanie.

kurs

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 4 (44)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…