Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#42722

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Żyjemy w kraju,w którym nawet odnowienie ważności badań do pracy może skomplikować życie.

Wszystko wydawało się proste.Skierowanie do prywatnej kliniki,z którą firma ma podpisaną umowę,więc jadę się zarejestrować.Na miejscu okazało się,że trzeba zaczekać parę dni,bo wtedy będą wszyscy specjaliści na miejscu i badania będą mogły być przeprowadzone jednego dnia.

Przyjeżdżam w umówionym terminie i okazuje się,że mam złe skierowanie,bo powinienem jechać do placówki współpracującej z kliniką,gdyż mój pakiet w ich klinice nie obowiązuje i musiałbym zapłacić za badania (mamy w firmie możliwość wykupienia pakietów zdrowotnych do tej kliniki za jakieś 35zł miesięcznie,niby niewiele, ale jeśli korzystam z usług lekarzy raz na 2 lata uznałem to za zbędny wydatek). Pytam się, jakim cudem mogę mieć złe skierowanie, skoro jest wyraźnie napisana nazwa placówki. Pani z rejestracji uznała jednak,że księgowa musiała się pomylić i wypisała mi złe skierowanie.Kłócić się nie zamierzałem, bo i tak nic by to nie dało,tylko sięgnąłem bo telefon i zadzwoniłem do placówki współpracującej w celu rejestracji.Oczywiście termin oczekiwania kilkudniowy,bo wtedy będą wszyscy specjaliści ( jak się później okazało specjaliści przyjmują codziennie). Wiadomość niezbyt dobra,bo kończył się okres ważności badań. Na szczęście udało się w pracy pozmieniać nieco grafik i dostałem wolne na okres dni,w których nie miałbym ważnych badań.

Nadszedł w końcu wyznaczony dzień.Udałem się do przychodni z samego rana.Okazało się,że rejestracja przez telefon nie obowiązuje i trzeba czekać.Wziąłem numerek...18 osób w kolejce,ale doczekałem się.Do laboratorium też jakimś cudem wszyscy zdążyli. Następnie gabinet na drugim końcu przychodni i badanie słuchu. Zamknęli mnie w pomieszczeniu "dźwiękoszczelnym" i puszczali na słuchawkach jakieś "piknięcia". Szkoda tylko,że oprócz "pikania" słyszałem jeszcze siorbanie kawusi i skrzypiące krzesło pielęgniarki, przez co stwierdzono lekkie uszkodzenie słuchu,gdyż dźwięki wydobywające się zza pomieszczenia "dźwiękoszczelnego" zwyczajnie zagłuszały to, co piszczało mi w słuchawkach.

Po godzinie 13 odebrałem wyniki badań laboratoryjnych i udałem się znów do rejestracji w celu wydania mi jakiejś karty do lekarza medycyny pracy,ale pani stwierdziła,że dziś już nie da rady i żebym przyjechał jutro.Szkoda tylko,że zaraz po badaniach miałem jechać do pracy.Zadzwoniłem,powiedziałem jaka jest sytuacja.Asystentka dyrektora zadzwoniła z aferą najpierw do centrum zdrowia,z którą firma ma umowę,następnie do placówki współpracującej i nagle okazało się,że lekarz medycyny pracy jednak jeszcze przyjmuje,ale żeby nie było tak kolorowo najpierw trzeba było wejść do gabinetu obok na wywiad z pielęgniarką i odpowiedzieć na pytania czy się dobrze czuje,czy często choruje itp. Następnie kolejka do gabinetu lekarza medycyny pracy. Czekam,czekam i w końcu nadchodzi moja kolej aż tu nagle wbija się przede mnie facet,który wchodził po mnie do gabinetu pielęgniarki,więc automatycznie był za mną w kolejce.Zwróciłem mu uwagę,żeby się nie wpychał,bo jestem przed nim. On uparcie twierdził,że nie mam racji i on był przede mną. Lekarka słysząc to oznajmiła,że jak nie możemy się dogadać to ona już nikogo nie przyjmie po czym trzasnęła drzwiami i przekręciła klucz. W tym momencie zacząłem się zastanawiać,czy najpierw zabić tego faceta,czy lekarkę.Usiadłem,żeby ochłonąć i siedziałem tak z 3 minuty i wtedy wyszła pielęgniarka,która powiedziała,żebym poszedł z nią, to będę miał dziś badania.Znowu drugi koniec przychodni i moim oczom ukazuje się gabinet lekarza medycyny pracy czynny do godziny 19:00.Odetchnąłem z ulgą,ale i tak ręce opadają,bo przecież w rejestracji o godzinie 13:15 stwierdzili,że lekarz już nie przyjmuje.Do tej pory nie wiem,jaki był w tym cel.I tak oto "miło" spędziłem czas w przychodni od 7:30 do 17:00.

medycyna pracy

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 78 (124)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…