Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#42792

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Może niezbyt piekielnie, ale pierwszy raz w życiu na własnej skórze przekonałem się o niebezpieczeństwie jakie niesie spożywanie alkoholu regularnie w nadmiernych ilościach, dlatego pozwolę sobie tu historię ową zamieścić.

Na wstępie kilka faktów istotnych dla historii.

Mieszkam w dość wyludnionym miasteczku na osiedlu bloczków niskich-takie po 3 piętra, dach spadzisty, budownictwo z lat 60tych ubiegłego wieku. W bloczku jest mieszkań 7. Na samej górze mieszka starsze małżeństwo, bardzo sympatyczni ludzie, sąsiadka czasem mi przypomina o obowiązku sprzątania klatki schodowej, sąsiad zaś jak mnie zobaczy i chce sobie pogadać, to poopowiada życiowe historie. Moje piętro najbardziej ludne, oprócz mnie mieszka starsza pani, lat 80+, bardzo sympatyczna, jednak ze względu na wiek rzadko wychodzi z domu i przez 2 lata które tu mieszkam rozmawiałem z nią może 3 razy. Oprócz mnie mieszka para młodszych ode mnie ludzi, z którymi czasem uda mi się papierocha wypalić, względnie piwko wysączyć w ciepły letni wieczór. Na dole zaś mieszkała do soboty pani lat ???- ciężko powiedzieć. Sąsiadka z dołu nie była w żaden sposób piekielna, mimo swego nałogu-alkoholizmu tak zwanego. Co wieczór u sąsiadki odbywały się zakrapiane imprezy, byli goście, głośne rozmowy, muzyczka (nawet w moim guście choć dziwił mnie, że kobieta w wieku przynajmniej moich rodziców słucha RAMMSTEIN-a), ale odbywało się to w taki sposób, że nikomu to nie przeszkadzało, goście nie byli po pijaku natarczywi, grzecznie się kłaniali, nawet nie sępili fajek...

Po przydługawym wstępie historia właściwa.

W sobotę wróciłem z przejażdżki, takiej 1200km.Wszedłem do dom, zjadłem coś, wziąłem prysznic i walnąłem się do wyra, była może 15ta. W pewnym momencie budzi mnie dzwonek do drzwi. Olewam go, bo mam wrażenie, że to mi się śni, ale dzwoni raz jeszcze... Dociera do mnie, że to nie sen, a jawa, ale nie bardzo mam ochotę podnosić się w wyra... Patrze na zegarek-23:40, czego k..wa ktoś chce o tej godzinie? Za oknem dostrzegam migające niebieskie światełka, więc w obliczu takiej sytuacji podniosłem się, żeby sprawdzić co się dzieje- za oknem stoją sobie 3 wozy strażackie-pewnie im mój samochód przeszkadza (se pomyślałem) więc wciągam galoty i idę go przestawić. Wszedłem do Przedpokoju i czuję smród spalenizny... Wychodzę na klatkę, a tam strażacy, z wężami i jakimiś wentylatorami do wyciągania dymu na zewnętrzny, a jeden z nich mówi mi, że jeśli czuje dym w mieszkaniu, to żebym sobie okna pootwierał... Wychodzę na dwór na papierocha w takim razie i próbuję ogarnąć sytuację... Sąsiadka z dołu tłumaczy coś policjantom, strażacy w zasadzie kończą akcje, a w mieszkaniu sąsiadku z parteru ciemno jak nigdy i coś się jeszcze dymi jakby trochę. Spaliłem papierocha i poszedłem spać.

Nie wiem co się tak naprawdę stało, czy sąsiadka zasnęła z papierosem, czy zostawiła coś na kuchence i odleciała, nie wiem, policja jeszcze tego nie ustaliła z tego co mi wiadomo.

W zasadzie, to samo życie, świadom jestem, że tego typu sytuacje się zdarzają, przy czym po raz pierwszy w życiu się z czymś takim zetknąłem, zwykle takie rzeczy przytrafiają się ludziom anonimowym "w pożarze mieszkania w x piętrowym bloku spaliła się jedna osoba, 3 zatruły się dymem, w ciężkim stanie zostały odwiezione do szpitala..." Tym razem to ja mogłem się nie obudzić z drzemki po pracy, czy ktoś z moich pozostałych sąsiadów i to mnie najbardziej można powiedzieć wstrząsnęło...

Żadnemu z lokatorów nic się nie stało. Z nieoficjalnych informacji przekazanych mi przez kolegę z pracy który wie wszystko co się dzieje w mieście (temat na osobną historię, wszystkie staruszki obserwujące sąsiadów z okien bije na łeb) spłonął kot, lub koty (sąsiadka miała ich z 5)

małe miasto na zadupiu

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 28 (198)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…