zarchiwizowany
Skomentuj
(21)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Starsi użytkownicy portalu pewnie pamiętają historię o lekarzu który dziwnie na mnie patrzył gdy dwa razy zawitałem do szpitala z poszkodowanym członkiem rodziny (bratem i wujem)
Pewnie nie pamiętacie bo to dawno było. Młodsi pewnie też nie pamiętają.
Więc dwie historie gwoli przypomnienia (tak ma to związek z tą historią)
http://piekielni.pl/16397
http://piekielni.pl/17521
Pod koniec października tamtego roku miałem przykry wypadek. Poślizgnąłem się na schodach na peronie i zaliczyłem głową trzydzieści dwa stopnie.
Oraz kilka złamanych kości i uraz głowy
Efekt całkiem przyjemny: śpiączka w szpitalu.
Teraz czas na piekielność:
Opiekował się mną doktor Piekielny który twierdził że nie można mnie wybudzać. Że trzeba czekać. Bo jak mnie wybudzą to mogę stać się warzywkiem czy coś takiego.
No cóż...
Pod koniec października nastąpiła zmiana warty. Przejął mnie pan doktor z tamtych dwóch historyjek.
Krótko opieprzył doktora Piekielnego. Pielęgniarki. I wszystkich dookoła.
Dlaczego? Bo można mnie było wybudzać w listopadzie tamtego roku bez żadnych konsekwencji. A tak doktor Piekielny wymazał mi rok życia.
Sam się obudzić nie mogłem. Niewiadomo czemu ale tak wyszło.
W każdym razie 1 listopada zaczęto mnie wybudzać.
Pierwsze wspomnienie po obudzeniu się:
Pan doktor stoi przed łóżkiem. Stoi i się uśmiecha. W ręce coś trzyma. I jego tekst powiedziany z wielkim uśmiechem i radością w oczach:
"Oooo obudził się pan. Jak miło. Gdyby kózka nie skakała to by główki nie złamała"
Z tego co wiem od życzliwych pan lekarz wiedział od roku że jestem w szpitalu i czekał aż się wybudzę by zrobić jakąś uwagę.
Podobno bardzo się śmiał gdy się dowiedział że wylądowałem w szpitalu...
Pewnie nie pamiętacie bo to dawno było. Młodsi pewnie też nie pamiętają.
Więc dwie historie gwoli przypomnienia (tak ma to związek z tą historią)
http://piekielni.pl/16397
http://piekielni.pl/17521
Pod koniec października tamtego roku miałem przykry wypadek. Poślizgnąłem się na schodach na peronie i zaliczyłem głową trzydzieści dwa stopnie.
Oraz kilka złamanych kości i uraz głowy
Efekt całkiem przyjemny: śpiączka w szpitalu.
Teraz czas na piekielność:
Opiekował się mną doktor Piekielny który twierdził że nie można mnie wybudzać. Że trzeba czekać. Bo jak mnie wybudzą to mogę stać się warzywkiem czy coś takiego.
No cóż...
Pod koniec października nastąpiła zmiana warty. Przejął mnie pan doktor z tamtych dwóch historyjek.
Krótko opieprzył doktora Piekielnego. Pielęgniarki. I wszystkich dookoła.
Dlaczego? Bo można mnie było wybudzać w listopadzie tamtego roku bez żadnych konsekwencji. A tak doktor Piekielny wymazał mi rok życia.
Sam się obudzić nie mogłem. Niewiadomo czemu ale tak wyszło.
W każdym razie 1 listopada zaczęto mnie wybudzać.
Pierwsze wspomnienie po obudzeniu się:
Pan doktor stoi przed łóżkiem. Stoi i się uśmiecha. W ręce coś trzyma. I jego tekst powiedziany z wielkim uśmiechem i radością w oczach:
"Oooo obudził się pan. Jak miło. Gdyby kózka nie skakała to by główki nie złamała"
Z tego co wiem od życzliwych pan lekarz wiedział od roku że jestem w szpitalu i czekał aż się wybudzę by zrobić jakąś uwagę.
Podobno bardzo się śmiał gdy się dowiedział że wylądowałem w szpitalu...
szpital
Ocena:
168
(270)
Komentarze