Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#43077

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dopadła mnie ta sama plaga, co wielu innych użytkowników Piekielnych - szukam pracy. Dzisiaj odebrałam mail, w którym pewna pani pyta, czy nadal jestem zainteresowana ofertą pracy u niej. Cóż, nie jestem...

Trafiło się ogłoszenie - szukają dziennikarza-webmastera-redaktora-tynkarza-akrobaty. No ok, dla mnie bomba. Wysłałam CV, dostałam odpowiedź tego samego dnia! Firma to niewielkie wydawnictwo branżowe, pracują tam trzy osoby i szukają czwartej na okres próbny. Skończyłam kierunek wybitnie humanistyczny i "bardzo szukam" pracy w tym sektorze, więc byłam przeszczęśliwa. Do tego okazało się, że biuro mieści się 5 minut spacerkiem od mojej stancji. Normalnie bomba! Jedyny szkopuł to to, że nadal się dokształcam, więc dyspozycyjność tylko 3/4 etatu...

Po wstępnym kadzeniu sobie nawzajem państwo właściciele przeszli do konkretów. Umowa na okres próbny 3 miesiące, potem zatrudnienie na stałe. Są mną bardzo zainteresowani, mam kwalifikacje, pewną wiedzę o branży, doświadczenie, musiałabym tylko zmienić grafik zajęć, by móc przychodzić na więcej godzin. Ja w myślach już się cieszę i kombinuję, jak namówić dziekana, by pozwolił mi bezpłatnie chodzić na zajęcia z wieczorowymi, gdy pani napomknęła o małym, malutkim szczególiku.

Otóż za każdy próbny miesiąc pracy (na etacie, bo ostatecznie brakujące godziny wyrabiałabym zdalnie) dostałabym netto... 500 zł. Na takie dictum pokiwałam ze smutkiem głową i powiedziałam, że niestety, ale nie mam jak zmienić planu zajęć, więc etat w grę nie wchodzi... Pożegnałam państwa, życząc im powodzenia w szukaniu.

Nie jestem wybredna, w żadnym wypadku. Ale widzicie, te 500 zł netto zarabiam teraz, dorywczo, wykonując inwentaryzacje czy wypakowując dostawy w sklepach, średnio pracując na to 8 dni w miesiącu...

Skomentuj (53) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 727 (779)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…