Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#43081

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Regularnie widuję na Piekielnych historie i komentarze dowodzące, że księży z powołaniem już nie ma. Dlatego postanowiłem opisać historię znajomego księdza dla równowagi.

Historia działa się w latach 90'. Znajomy od niedawna na parafii, krótko po święceniach, pełen zapału i wiary w ludzi.

Był właśnie czas kolęd i jako młody ksiądz bardzo się cieszył, że pozna parafian i będzie miał okazję wykazać się przed proboszczem i wiernymi jako nowy duszpasterz, dlatego rzucił się do tego kolędowania bez sarkania i wręcz na ochotnika wyrywając się do jak największej liczby odwiedzin.

W ramach tychże wizyt trafił do pani, która wychowywała swoje nieślubne dziecko. Kobieta wpuściła go, ale jakoś tak dziwnie speszona. W trakcie kolędy wyszło, że dziecko nieochrzczone jeszcze, więc znajomy zapytał ją dlaczego zwleka. Na co młoda matka zaczęła mu tłumaczyć, że męża nie ma, a i z pieniędzmi krucho, więc księdza opłacić nie może. Do tego dowiedział się, że pani nie może liczyć na pomoc rodziny, bo ta się kolokwialnie mówiąc na nią i dziecko wypięła, bo to nieślubne i wstyd.

Ksiądz pomyślał chwilę i zadowolony powiedział jej, że nie ma sprawy, bo ochrzczenie dziecka jest ważniejsze niż kasa i on chętnie pomoże. Jak powiedział tak i zrobił. Załatwił nawet z organistą, żeby przyszedł zagrać gratis i jakieś przystrojenie kościoła przygotował za darmo. Msza miała być skromna, ale znajomy chciał żeby jednak kobieta miło ją wspominała i żeby jakoś zaznaczyć uroczystość chwili. Nie tylko od niej grosza nie zawołał, ale i odwołał przyjazd na rocznicę ślubu rodziców, bardzo ich przepraszając i tłumacząc sytuację. Rodzicom się trochę żal zrobiło, bo miał im mszę odprawić (pierwszą sprawowaną w ich intencji jako ksiądz), ale stwierdzili po namyśle, że parafianka bardziej go potrzebuje i im nic się nie stanie jak dzień później się spotkają.

Znajomy trochę się zdziwił kiedy idąc do kościoła w dniu chrzcin zauważył zaparkowane drogie wozy przed nim i ludzi odzianych raczej zamożnie, wchodzących z samotną matką do środka, ale pomyślał, że może się pogodzili na chrzciny jak to w rodzinach bywa albo przyszli, ale i tak jej nie pomogą bo są tu tylko po to żeby ludzie nie gadali.

Po chrzcinach ksiądz wyszedł przez zakrystię i poszedł na tył kościoła gdzie za filarem klęknął by się pomodlić. Traf chciał, że słyszał o czym młoda matka rozmawiała z rodzinką.

Rodzina: Pewno dużo wziął od ciebie ten czarny...?
Matka: No tanio nie było, a jeszcze za strojenie kościoła musiałam dopłacić i za organistę...

Znajomego jakby piorun strzelił. Nie był wstanie się ruszyć tylko klęczał i płakał, tak mu się głupio zrobiło.

Jakiś rok później znowu kolędy. Znajomy ksiądz odwiedza samotną matkę i kiedy już ma wychodzić po kolędzie ta mu wręcza kopertę. Znajomy uśmiecha się ciepło i mówi:
- Nie trzeba szanowna pani. Przecież już z pani za chrzest zdarłem, nie mówiąc o oprawie mszy. Lepiej pani coś dziecku kupi, bo wiadomo rodzina nie pomoże, a czasy ciężkie.
Kobieta spurpurowiała a ksiądz pobłogosławił ją i dziecko i wyszedł.

Kościół

Skomentuj (44) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 879 (941)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…