Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#43142

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Działo się to we wczesnych latach 80'tych. Mój ojciec był wtedy zawodowym wojskowym, a dokładnie dowodził kompanią zwiadu. Historia, którą chcę się z wami podzielić jest krótka, ale dość piekielna, a dotyczy manewrów wojskowych.

Manewry zorganizowano zimą, a ich tematem było forsowanie rzeki (chyba Odry, ale głowy nie dam). Zjechało się wojska co niemiara - piechota, pojazdy, artyleria i co tam jeszcze Układ Warszawski miał na stanie. Przy takiej okazji nie mogło zabraknąć i telewizji filmującej naszych dzielnych wojaków gnających do boju, na potrzeby jakiegoś reportażu.

Zima tego roku była dosyć sroga - mróz trzaskający, śniegu wyżej kolan. Kompania mojego ojca dostała zaszczytne zadanie sforsowania rzeki jako jedna z pierwszych, a potem miała skoczyć w chaszcze, przysypać się śniegiem i zabezpieczać przeprawę po ustawieniu perymetru ognia.

Rozkazy wydane, żołnierze rzucają się biegiem na kładkę przerzuconą między brzegami rzeki przez wojska inżynieryjne. Pierwszy biegnie jakiś chłopak z poboru, za nim mój ojciec i reszta kompani. Noc, ślisko, mokro i zimno, no ale jakoś idzie, aż nagle chłopak biegnący jako pierwszy znika, a poniżej rozlega się chlupot. Zaskoczony ojciec przebiega jeszcze kilka kroków i widzi na środku kładki kamerzystę rozstawionego tak, że ani go minąć ani przeskoczyć. Szybka ocena sytuacji - brak możliwości manewrowania, lodowata rzeka poniżej, a za nim biegnący ludzie nie wiedzący jak wygląda sytuacja - i mój ojciec podejmuje decyzję, szybki cios i kamerzysta razem ze sprzętem fruną w stronę rzeki, a dzielna kompania zwiadu dopada brzegu i pomaga wyciągnąć żołnierza, który nie śmiejąc przeszkadzać telewizji polskiej w jej zbożnym dziele sam skoczył do wody (całe szczęście pod kładkami już na lustrze rzeki były rozpięte siatki zabezpieczające).

Po sforsowaniu rzeki, zwiadowcy zalegli w krzakach i zaczęli pomagać przemoczonemu i zmarzniętemu towarzyszowi. Niestety okazało się, że ten nie zabrał zapasowych skarpet, z dowództwem nie idzie się połączyć, bo sprzęt nawalił, a kładka, po której można by się cofnąć po pomoc po pierwszym desancie, została usunięta. Chłopak mimo pomocy kolegów, którzy zrobili zrzutkę ze sprzętu zapasowego jaki mieli, nabawił się odmrożeń, bo profesjonalna pomoc nadeszła po paru godzinach kiedy już wschodziło słońce. Z armii został wypisany i dano mu nawet odszkodowanie - z powodu tego wypadku został kaleką. Zapyta ktoś czemu nie rozpalono ogniska? Nie jestem specjalistą, ale słyszałem, że na ogniska celuje się podczas nocnego strzelania z czołgów, a to były pełne manewry bojowe.

P.S. Kamerzyście nic się nie stało, w przeciwieństwie do żołnierza, który mu ustąpił miejsca na kładce, on został wyciągnięty na drugi brzeg, za to kamery nie odnaleziono.

Wojsko

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 465 (517)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…