Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#43159

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pisałam już o piekielnych klientach, czas teraz na piekielnych współpracowników „jajcarzy”. Pracuję na stacji benzynowej. Wokół nas jest chyba z pięć szpitali. Pracownicy pogotowia ratunkowego mają obowiązek tankować karetkę na początku przejęcia swojej zmiany (nawet gdy bak jest pełen – ciekawe..?). Dlatego widujemy ich codziennie. Znamy się bardzo dobrze. Parę razy zdarzyło nam się poparzyć gazem przy tankowaniu, więc pytaliśmy się czy nie mają jakiejś maści na zbyciu czy cuś.. Podobno jakąś tam dostaliśmy od nich w prezencie. Nie wiem, nie interesowałam się bo nigdy nie potrzebowałam. Do czasu aż podjechał mi klient z mega-tajnym, sekretnym, ukrytym pod błotnikiem wlewem do LPG (swoją drogą pozdrawiam wszystkich cielaków, którzy montują w ten sposób wlew gazu – mechaników jak również właścicieli aut). Wyginam śmiało ciało, wlewu nie widzę, szukam po omacku, jedną ręką bo na drugą już za mało miejsca. Jest! Mam! Podpinam. Puff…. Gaz ucieka z węża, na moją biedą rączkę.
Klient: poradzi sobie Pani?
Ja: Zobaczymy..
K: no dobrze to ja pójdę na sklep.
Kij Ci w oko stary cepie, ostatni raz tankuje Ci gaz. Ciekawe czy gdybyś sam miał tankować LPG to też byś się zgodził na zainstalowanie gazu w tym miejscu. Ehh… Zero szacunku do naszej pracy. Łapa szczypie, próbuję jeszcze raz. Nawet rękawiczek założyć nie mogę, bo wtedy na pewno nie zapnę tego węża. Udaje się. Wracam na kasę, obsługuję, łapka zrobiła się czerwona, szczypie. Pytam, więc kolegi, który był ze mną na zmianie:
- słuchaj, podobno goście z karetki dali nam jakąś maść na poparzenia. Wiesz coś o tym?
- tak, zaraz poszukam.
Kolega przynosi mi jakąś tubkę, niemieckie napisy – wasser- coś tam. Ok., smaruję.
- Ty, dobra ta maść, już nie boli.
- taaaa… dobra hehehe.
Maść schowałam i za każdym razem jak ktoś się poparzył to dawałam do smarowania. Wkrótce wszyscy pracownicy robili sobie z niej okłady. Dziwne było w niej jedno.. Przy zmywaniu zabarwiała się na czerwono… (pewnie już niektórzy wiedzą o co chodzi :)
Któregoś dnia stoję sobie na kasie z kolegą nerwusem (jak ktoś czytał moje poprzednie historie – to ten od skutera). Poparzyłam się trochę gazem, więc wyjmuję swoją kochaną maść i wmasowuje w łapkę. Kolega patrzy na mnie i jak nie ryknie:
- co Ty do cholery debilu jeden znowu wyprawiasz!!!
- o co Ci chodzi?
- odłóż tą maść przychlaście jeden!
- odwal się! Poparzyłam się to sobie smaruje, nic Ci do tego! Czego się znowu czepiasz?
- mówię odłóż ją! Jakie poparzenia?! Co Ty bredzisz???
- no to jest maść na poparzenia…
- to jest maść do rur durniu Ty jeden!
- jakich rur do cholery?!
- no do rur! Jak rura cieknie to smarujesz nią palce i szukasz gdzie podcieka woda!
- aaaaa…. Uuuuu…. To dlatego farbuje na czerwono?
- tak głupku, dlatego. A teraz idź to zmyj i nie odstawiaj cyrku. Bierz się do roboty!
Super, od miesiąca wszyscy się smarowaliśmy jakąś cholerną maścią do rur. Ehh… Swoją drogą niezłe placebo, co? Wszystkim pomagało.

zielona stacja benzynowa Warszawa Międzylesie

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 253 (303)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…