Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#43292

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia Paelli o piekielnym narzeczonym natchnęła mnie do tego, żeby wreszcie przestać pasożytować i też podzielić się kilkoma kwiatkami o moim (na szczęście) byłym.

Nasz związek trwał ponad 3 lata i przeszedł wszystkie obowiązkowe etapy, włącznie ze wspólnym mieszkaniem, oraz planowaniem ślubu i dziecka. Z pozoru wydawał się naprawdę sielankowy. Luby sporo starszy ode mnie, zakochany po uszy, z początku spełniał wszystkie moje wyobrażenia o mężczyźnie idealnym - nawet w marzeniach nie myślałam, że związek może tak wyglądać. Poza tym jego rodzina zachwycona mną, wspólni znajomi zadowoleni z tego, że zaczęliśmy być razem... żyć nie umierać! Do czasu.

Luby, na potrzeby historii nazwijmy go Michał miał pewne problemy z wyrażaniem swoich uczuć, ale tych negatywnych. W praktyce oznaczało to, że nie kłóciliśmy się w ogóle, nie pamiętam nawet sytuacji, żeby ktokolwiek z nas podniósł głos na drugie. Kłopot polegał jednak na tym, że Michał radził sobie z tym problemem po prostu się na mnie obrażając i nie informując mnie o powodzie swojego milczenia, a potrafił nie odzywać się przez ładnych kilka dni. Jako, że jestem osobą wrażliwą, po pewnym czasie doprowadziło to u mnie do ogromnego stresu i związanych z nim regularnych rozstrojów żołądka.

I tutaj następuje jedna z historii właściwych, która mam nadzieję pozwoli zobrazować absurdalność tych sytuacji.
Michał ze swoją paczką znajomych zajmował się rajdami samochodowymi, w związku z czym cały wolny czas spędzał w warsztacie grzebiąc przy samochodzie, a większość weekendów właśnie na różnego rodzaju rajdach. Bardzo często, nastawiona na wspólne spędzenie weekendu, w czwartek wieczorem dowiadywałam się, że niestety, ale jutro wyjeżdżają i wrócą w niedzielę wieczorem. Pomijając fakt, że kompletnie nie szanował w ten sposób mojego czasu, to po prostu nie mogłam zrozumieć jaki jest powód nie poinformowania mnie o tym wcześniej.

Za którymś razem, leżąc rano w łóżku po wyjściu Lubego stwierdziłam, że skoro czeka mnie kolejny samotny weekend i nie zdążyłam sobie nic zaplanować, może po prostu odwiedzę moją mamę, u której nie byłam dość dawno. Jak pomyślałam, tak też zrobiłam i w niecałą godzinę później siedziałam już za kierownicą zmierzając w stronę domu rodzinnego. Późnym popołudniem dotarłam na miejsce, pogawędziłam chwilę z mamą, a przed kolacją postanowiłam zadzwonić do Lubego i poinformować go o mojej spontanicznej wycieczce. Pomimo kilku prób telefon milczał jak zaklęty, zrezygnowana wysłałam więc smsa, że kocham, tęsknię, życzę powodzenia. Przez kolejne 3 dni wielokrotnie próbowałam dodzwonić się do Michała, niestety bezskutecznie. Narastał we mnie ogromny stres, bo czułam, że to jedna z tych sytuacji, w której on jest śmiertelnie obrażony, a ja nie mam pojęcia o co chodzi. Nie mogłam również dodzwonić się do żadnego ze znajomych, którzy tam z nim byli.
W niedzielne popołudnie pełna niepokoju wróciłam do domu i ze ściśniętym żołądkiem czekałam na Michała.
Wrócił późnym wieczorem, rzecz jasna nie chciał ze mną rozmawiać, a jego postawa sugerowała, że w zasadzie rozmawiać to już nie ma o czym, koniec z nami i on się wyprowadza. Okazało się, że w dniu, w którym wyjechałam, Michał wrócił jeszcze na chwilę z warsztatu zabrać jakieś swoje rzeczy przed wyjazdem. Zauważył brak samochodu, szczoteczki do zębów i kilku innych moich drobiazgów, za osobistą zniewagę uznając brak informacji o tym, że wyjeżdżam. Całe swoje oburzenie argumentował faktem, że on się przecież tak bardzo martwił... ciekawe, że ze zmartwienia nie odbierał telefonu 4 dni. Jakoś nie ruszał go też fakt, że sam notorycznie zatajał przede mną podobne fakty.

Koniec końcem po dłuuuugiej rozmowie (a właściwie moim monologu, bo M. głównie patrzył w ścianę) jakoś udało mi się go przebłagać. Teraz czuję się jak idiotka myśląc o tym ile razy musiałam przepraszać za sytuacje, w których wcale nie czułam się winna.

Może historia wydaje się mało piekielna, ale we mnie nadal wywołuje nieprzyjemne uczucie. Podobnych i bardziej piekielnych akcji z Michałem w roli głównej mam w zanadrzu znacznie więcej.
Jedyne moje wytłumaczenie jest takie, że młoda byłam, głupia i strasznie zakochana ;)

Miłość jest ślepa

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 115 (287)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…