Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#44572

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Miejsce - Woodstock 2012. Nieco dokładniej, plac przed główną sceną w trakcie jakiegoś przypadkowego koncertu, tuż pod stanowiskiem kamery i nagłośnienia. Innymi słowy - osobom nieprzywykłym do koncertów prawdopodobnie popękałyby bębenki.

Kątem ucha słyszę pisk i szczek.
Patrzę - jakiś człowieczek, na oko dwa lata ode mnie starszy, trzyma na rękach psa. Pies się wyrywa, no to stawia go na ziemi. Ludzie łażą w tę i curyk, pies panikuje, drze się na wszystkich i próbuje kąsać przechodzących w łydki.

Stukam gościa w ramię.
- Stary, weź tego psiaka stąd, za głośno dla niego, męczy się - przekrzykuję wokalistę drącego się ze sceny.

Przysięgam, że jako żyję, nie widziałam takiego świętego oburzenia. Nawet u babki autobusowej.
- No ty się chyba sama męczysz! To mój pies i nie będziesz mi rozkazywać!

Przed telefonem do TOZu powstrzymał mnie chyba tylko brak numeru, a i Pokojowcy niewiele mogli zrobić.

Czy gościu stał do końca koncertu z tym psem, nie wiem, poszłam się upić z rozpaczy. Znając upór tego typu osób, to wielce prawdopodobne.

Kurtyna. Oklasków nie będzie.

mało myślący uctokowicz

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -2 (66)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…