Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#44789

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Tak się złożyło w tym roku, że zostałam przewodniczącą Rady Rodziców w przedszkolu. Oprócz obowiązków typu "proszę podpisać statut przedszkola" i tym podobnych, mam większą lub mniejszą wiedzę o tym, co dzieje się w tym przybytku.
Samo przedszkole jest super. Dzieci lubią panie, panie lubią dzieci. Na samo przedszkole narzekać nie można, bo nawet jeśli dzieje się "coś", to personel, a szczególnie Pani Dyrektor natychmiast reaguje i sprawa jest rozwiązana pozytywnie dla obu stron. Wiem z doświadczenia.

Jak zwykle w takich miejscach, tak i tu mamy "przegląd klas społecznych". Są dzieci bardzo bogatych rodziców, są dzieci rodziców "przeciętnych", są dzieci ewidentnie biedne, jest też kilka dzieci z rodzin patologicznych.

Jednym z moich obowiązków jest też podpisywanie monitów dla rodziców, którzy mają opóźnienia lub spore opóźnienia w opłatach za przedszkole.

I tak, w zeszłym tygodniu podpisałam monit dla pani, która od początku przedszkola zapłaciła 1/10 kwoty, którą zapłacić powinna była od września.
Było to jedyne tak ogromne przypomnienie, reszta dotyczyła zwykle różnicy we wpłatach a stanem faktycznym lub zaległości za zeszły miesiąc.

To, że serce mam miękkie i zbliżają się Święta spowodowało, że zaczęłam dowiadywać się o tę rodzinę. Chciałam pomóc.
Zdarzało się, że pomagaliśmy takim osobom zbiórką ubrań, organizowaniem paczek żywnościowych, poszukiwaniem pracy czy nawet wypełnianiem wniosków do MOPSu.
Niestety, na własną rękę niewiele potrafiłam, więc wtajemniczyłam w sprawę swoją przyjaciółkę, która, jak się okazało, jest znajomą tej rodziny. Daleką, bo mieszka obok rodziców tej pani, ale na początek dobre i to.

Muszę jeszcze dodać, że przyjaciółka jest pedagogiem i psychologiem dziecięcym, więc taktu jej nie brakuje, dlatego zdecydowałyśmy, że ona nawiąże kontakt z panią, a później będziemy działać dalej.

I tak się zaczęło.

Przyjaciółce udało się skontaktować, umówiły się na rozmowę.

Relacja z rozmowy (Panią z zaległościami nazwę Ania):

Pani Ania straciła męża w wypadku samochodowym w zeszłe wakacje. Mąż prowadził firmę, dobrze prosperujący warsztat samochodowy, ale zakład upadł w momencie śmierci męża.
Tak więc pani Ania została z trzema córkami (6, 14, 17) na utrzymaniu, a sama straciła pracę. Szuka jej cały czas. Najstarsza córka urodziła we wrześniu dziecko. Mieszkają w kawalerce, którą udostępniła im matka ojca dziecka, ponieważ ojciec dziecka również się uczy.
Nie mają z czego żyć.

To suche fakty, taki skrót kilkugodzinnej, bardzo emocjonalnej rozmowy Pani Ani i mojej przyjaciółki.

Więc co teraz?

Ano pierwsze: apel na facebooku: o jedzenie, ciuchy, pracę, pomoc jakąkolwiek dla rodziny.

Odzew spory. Powiem szczerze, że znajomi, znajomi znajomych i ich znajomi również, bardzo mile mnie zaskoczyli.
"Dary" posypały się jak z rękawa, były nawet dwie oferty pracy.

Po drugie: przyjaciółka wraz z panią Anią napisały pismo do Dyrekcji przedszkola o umorzenie długu i zwolnienie ze wszystkich opłat dodatkowych. W uzasadnionych przypadkach jest to możliwe.
Pani Ania dostała również z przedszkola aneks do dziewięciogodzinnej umowy, który "opiewał" na pobyt dziecka w przedszkolu w godzinach bezpłatnych.

Sumując: wszyscy poszli pani Ani na rękę.

Przyjaciółka wzięła więc panię Anię do samochodu i zawiozła do MOPSu, żeby dokończyć "dzielo pomocy".

Pani Ania opierała się, ale w końcu weszły do pokoju i...MOPS pomocy nie udzielił.

Chcecie wiedzieć dlaczego?

A dlatego, że mąż pani Ani żyje i prowadzi warsztat, tyle, że przeniósł siedzibę do sąsiedniego miasta.
Pani Ania nie pracuje, ale jest zatrudniona w firmie męża.
Mieszkają w kawalerce, którą wynajmują, przy czym najstarsza córka nie ma dziecka. A kawalerkę wynajmują, bo budują dom w mieście, gdzie przeniósł się warsztat...

Na płaczliwie zadane pytanie przyjaciółki, dlaczego kłamała, pani Ania odpowiedziała, że budowa zżera im całe fundusze, więc ona naprawdę nie ma na przedszkole... I czy Rada Rodziców rozpatrzy jej prośbę o anulowanie długów? Ano rozpatrzy, pismo wpłynęło, zagłosować trzeba, ale już ja się postaram...

Dziś widziałam ją podjeżdżającą pod przedszkole vw cc. Aż zrobiło mi się słabo...

Słowo wyjaśnienia: paczki, ciuchy i reszta "darów" znalazły nowych właścicieli. Tych, którzy potrzebują naprawdę.
No i dwie osoby mają pracę :-)

Tyle dobrego na Święta.

przedszkole oszustwo

Skomentuj (29) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1197 (1239)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…