Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#44951

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Przeglądam sobie z nudów starsze strony piekielnych, a tam sporo historii o pieskach i ich genialnych właścicielach. I tak mi się świątecznie przypomniało, jak to ładne parę lat temu (będzie pewnie z 10 czy 12), jako małego dzieciaka rodzice wysłali mnie do sąsiadów żeby życzenia złożyć (nie pamiętam dlaczego sami tego nie zrobili). Wychodzę z domu (mała uliczka, szeregowce z jednej i drugiej strony, sąsiedzi w domu za ścianą). Podchodzę do płotu i dzwonię. W międzyczasie kątem oka widzę jakiś ruch. Okazało się, że to pies sąsiadów z drugiej strony naszego domu. Bydlę śliczne, ale olbrzymie, więc jak stanęło na dwóch łapach, to wyższe ode mnie było. I podbiega do mnie, podskakuje, szczeka, na szczęście nie zbliża się za bardzo (może po prostu nie zdążył). Ja oczywiście wrzasnęłam tak, że wszyscy sąsiedzi wyjrzeli z okien, moi rodzice natomiast w ekspresowym tempie wylecieli z domu. Właściciel psa odgonił, mnie zabrali do domu, żeby m się uspokoiła. Na polu bitwy została tylko mama i sąsiadka (mamusia ma dość cięty język i potrafi być złośliwa). Co usłyszała od właścicielki? "Że o co tyle krzyku, dzieci powinno się przyzwyczajać do obecności zwierząt, a nie że później się boją czy coś". Taaa, dobrym rozwiązaniem jest zostawienie otwartej furtki, coby sobie piesek pohasał...

sąsiedzi

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -5 (29)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…