Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#45065

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Nadszedł chyba czas na opisanie moich perypetii z pewną piekielną panią stomatolog. Historia ma swój początek ok. 2 miesiące temu, ale dopiero niedawno miarka się przebrała.

Jakiś czas temu odłamał mi się malutki kawałeczek górnej jedynki (przyczyna takiego stanu to osobna historia), na tyle jednak niewielki, że w zasadzie trudny do zauważenia. Po pewnym czasie odłamał się następny kawałeczek. Nie wyglądało to aż tak źle, na pierwszy rzut oka było w zasadzie niezauważalne. Niemniej jednak, taki poszarpany brzeg strasznie mi przeszkadzał, postanowiłam więc, że czas na wizytę u stomatologa i zrobienie z tym porządku.

Na co dzień mieszkam w jednym z większych miast, pochodzę jednak z mniejszego i to właśnie tam postanowiłam udać się do dentysty. Głównie w celach oszczędnościowych, bo wiadomo, że "na prowincji" ceny trochę niższe. Wybrałam dość znane miejsce, w którym przyjmuje kilku lekarzy różnych specjalności.

Nadszedł czas wizyty, sadowię się więc na fotelu, pokazuję z czym przyszłam, pani stomatolog ocenia usterkę na niewielką i przystępuje do pracy.
Niestety, poza zajmowaniem się swoimi pacjentami, pani doktor w czasie pracy załatwia też różnego rodzaju prywatne sprawy. Tak więc podczas odbudowywania brzegu siecznego mojej górnej jedynki, odbywa się również zamawianie kwiatów na czyjeś urodziny. Stomatolog najpierw wysyła swoją asystentkę do kwiaciarni, potem kilkakrotnie do niej dzwoni, na końcu postanawia, że sprawę załatwi sama i nie przerywając pracy nad moim zębem, rozpoczyna pertraktacje telefoniczne z jakąś zaprzyjaźnioną kwiaciarką. W rezultacie czego jest przez cały czas rozkojarzona, do gabinetu ciągle ktoś wchodzi, a ja zaczynam się czuć jak na dworcu.
Koniec końcem, pani doktor nakłada zbyt dużo materiału, konieczny jest więc milion poprawek. Opuszczam gabinet z dziąsłem pokaleczonym z każdej strony (wiertłem usuwano nadmiar wypełnienia) i ogromną ulgą, że wreszcie mam to z głowy.

Nie dane mi było jednak długo się nacieszyć tym stanem rzeczy, gdyż po tygodniu połowa wypełnienia z tyłu zęba najzwyczajniej w świecie wypadła. Dzwonię więc z reklamacją.
Miła pani w rejestracji zapisuje mnie na kolejną wizytę tłumacząc, że takie rzeczy się zdarzają i oczywiście przysługuje mi darmowe poprawienie tego, co się popsuło.
Dla mnie to kolejna podróż i kolejny mało przyjemny zabieg, ale cóż począć? Jadę.

Podejście numer dwa wcale nie jest lepsze od pierwszego. Ruch w gabinecie wciąż jak na dworcu, do pani doktor wydzwania jakiś zniecierpliwiony pacjent, a rolę zamawianych kwiatów skutecznie zastępuje przedstawiciel medyczny, który stojąc za plecami stomatologa dłubiącego w moim zębie, przedstawia jakąś wspaniałą ofertę.
Zaczyna ogarniać mnie wściekłość.

Efekt wizyty - ząb naprawiony, dziąsło pokaleczone niewiele mniej, niż za pierwszym razem, a nowiutki brzeg mojej jedynki wydaje się podejrzanie cienki. Zgłaszam więc problem jeszcze na fotelu. W odpowiedzi słyszę, że wszystko jest w porządku, wygląda ładnie i tak po prostu musi być.

Nie do końca przekonana opuszczam gabinet i ....zgadnijcie co się stało tydzień później? Tak, brzeg okazał się jednak za cienki, w skutek czego na samym jego środku pojawił się odprysk. Jeden, za chwilę drugi i już ząb wygląda dokładnie tak samo jak przed ingerencją stomatologa.
Nieco bardziej już wzburzona, wykonuję kolejny telefon z reklamacją. Pani w rejestracji nie jest już tak uprzejma jak poprzednim razem, próbuje mi też zasugerować, że często takie zdarzenie nie jest winą stomatologa, tylko wady zgryzu (której nie mam). Ponieważ jednak nie ustępuję, zostaję zapisana na kolejną wizytę.

Podejście trzecie - ostatnie. W złym humorze i poczuciu tracenia czasu, po raz kolejny przebywam trasę z miejsca zamieszkania do miasta rodzinnego. Jest mroźno, pada śnieg i taka wycieczka jest mi w ogóle nie na rękę.
W poczekalni zasiadam 10 minut przed umówioną godziną i spokojnie czekam. Szybko jednak okazuje się, że przede mną zostaje przyjęta jakaś pani, która spędza w gabinecie prawie godzinę, co przyprawia mnie o wściekłość. W dodatku, w czasie kiedy pani jest już na fotelu, w poczekalni pojawia się para Romów, którzy koniecznie muszą do pani doktor i średnio co 5 minut dopytują kiedy w końcu tamta kobieta wyjdzie.
Po kolejnym takim pytaniu wtrącam, że teraz wchodzę ja, nie oni, na co pan Rom proponuje mi zakup markowych perfum w niskiej cenie (wiadomo już po co przyszli do pani stomatolog). Kiedy odmawiam, obraża się.
Bardzo już zirytowana podchodzę do pani w rejestracji i pytam jak długo jeszcze mam czekać.

I tu zaczyna się najlepsze. Okazuje się bowiem, że jakimś tajemniczym sposobem, nie mam na dziś umówionej wizyty, a mojej karty też jakoś nigdzie nie ma.
Moja wytrzymałość jest już na granicy. Najpierw postanawiam trzasnąć drzwiami i wyjść, uświadamiam sobie jednak, że źle wyjdę na tym tylko ja. W zamian proszę więc o rozmowę z panią stomatolog.
Po kolejnych 15 minutach oczekiwania (pani doktor przecież musiała kupić nowe perfumy), łaskawie zostaję wpuszczona do gabinetu, gdzie od potwornie opryskliwej i wręcz agresywnej lekarki dowiaduję się, że żadnej wizyty na dziś nie mam umówionej, pieniędzy za wykonaną usługę ona mi nie odda i w ogólnym rozumieniu mam spadać. Po tym jak zrobiłam małą awanturę, dentystka łaskawie zgodziła się przyjąć mnie następnego dnia (jak już przekonała się, że nie reaguję na krzyki w stylu "proszę opuścić mój gabinet!").

Nie miałam jednak czasu, ani możliwości siedzieć tam do następnego dnia, nie zamierzałam też pozwolić, żeby z zemsty stomatolog się nade mną pastwił (a to raczej na pewno miałoby miejsce). Wróciłam więc do domu i zgłosiłam sprawę w Izbie Lekarskiej (do której pokierował mnie rzecznik praw konsumenta). Jak się okazuje, nie jest to pierwsza skarga na tę panią.
Czy ja naprawdę wymagam zbyt dużo oczekując, że jeżeli płacę za wizytę, to chciałabym, żeby stomatolog poświęcił swój czas tylko mnie i żeby wizyta odbyła się w zamkniętym gabinecie?

Żeby nie było wątpliwości - nie wydaje mi się możliwe, żeby moja wizyta została pominięta przez przypadek. Prawdopodobnie pani doktor nie chciała po prostu po raz kolejny za darmo naprawiać tego, co jej wcześniej nie wyszło.

stomatolog

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 510 (580)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…