Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#45066

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pracowałam swojego czasu na stoisku z biżuterią. Praca była bardzo przyjemna dla mnie, bo sroka jestem straszna :)
Od razu przepraszam za długość, ale nie umiem opowiadać krótko i zwięźle.

Dzisiaj chciałam powiedzieć o dwóch paniach, które reklamowały/wymieniały u mnie towar.

Generalnie zasada była taka, że towaru nie można zwracać, tylko wymienić na inny (oczywiście pod warunkiem, że był nie zniszczony).

Pani nr 1 "Świdrujące oczka"

Pani w okolicach wieku późno średniego, bardzo elegancka zakupiła u mnie korale za astronomiczną kwotę 39 zł.

Po jakimś czasie przyszła do mnie, że emalia z dwóch koralików jej sie zdarła i chciałaby te korale reklamować.
Biorę korale do ręki i co widzę? Moim zdaniem potraktowane były jakimś papierem ściernym.

Tutaj popełniłam błąd, którego już nigdy więcej nie powtórzę w życiu.

Poinformowałam Panią, że ja owszem tą reklamację przyjmę, lecz moim zdaniem oni ją odrzucą, ze względu na to, iż jest to zwyczajne "zużycie mechaniczne". Pani trochę się niemrawa zrobiła, ale papierki wypełniłyśmy i poszła sobie. Ponieważ to była sobota wieczorem paczka z reklamacjami poszła pocztą dopiero w poniedziałek rano.

Pani przyszła do mnie już w środę zapytać się czy przyszła decyzja. Po mojej negatywnej odpowiedzi rozpętał sie istny Armagedon przez wielkie A. Świdrujące Oczka zaczęła sie na mnie wydzierać, że:
a) ja jej tej paczki wcale nie wysłałam, tylko trzymam pod lada
b) ja jej już powiedziałam jaka jest decyzja dlatego paczki nie wysyłam
c) chcę ją okraść i oszukać
d) jestem wstrętną gówniarą bo sie na nią patrzę i szyderczo uśmiecham

Co do ostatniego punktu, to chyba była prawda, ponieważ zamurowało mnie to, że Pani może robić tak WIELKĄ awanturę o głupie korale za 39 zł, zwłaszcza że wyglądała na taką, co ją stać na prawdziwe perły. Tak sobie stałam i sie na nią patrzyłam jak na idiotkę a ta sobie rzucała różnymi przymiotnikami i zawodami w moim kierunku. Swoją drogą dobrze, że dzieliła nas lada, bo Pani niechybnie by mi sie do gardła rzuciła.

Takich akcji jak ta Pani zrobiła mi i współpracowniczce kilka, bo rzeczoznawca ma dwa tygodnie czasu na decyzje w sprawie reklamacji.

Finał tej historii jest taki, że reklamacja była składana przez Panią i odrzucana przez rzeczoznawcę kilka razy.
Panią w firmie znał już chyba każdy, bo wyszperała skądś nr telefonu do firmy i wydzwaniała tam przynajmniej raz dziennie. Szefowa w drodze wyjątku zgodziła sie oddać Pani te pieniądze, zaznaczając, żebym "rzuciła te pieniądze o ladę tak mocno by poleciały we wszystkie kąty galerii handlowej, żeby na kolanach zbierała" a korale mogłam sobie wziąć ja :)
Pani po całym tym czasie już ani razu nie widziałam. (I dobrze, bo nadane jej imię nie wzięło się z kosmosu)

Pani nr 2 "Ruda biurokratka"

Pani Kupowała u mnie zegarek dla córki i od razu zapytała o ewentualny zwrot. Poinformowałam ją jak jest i na zakup sie zdecydowała. Zegarek jednak córce do gustu nie przypadł, wiec chciała go oddać, ponieważ zasada jest u nas taka a nie inna zaproponowałam wymianę. Dobrze, to Pani wróci z córką by ta sobie coś wybrała.

(wszystkie podejścia jednego dnia)
Podejście nr 1. Córce sie nic nie podoba, nie można jednak oddać? Nie, nie można. Poszły.

Podejście nr 2. Mama poogląda, coś dla siebie może wybierze. Mamie też sie nic nie podoba (w tej cenie oczywiście, bo Pani dopłacać 300 zł do pereł nie będzie). Nie można jednak oddać? Nie, nie można. Poszły.

Podejście nr 3. Pani sobie poogląda, coś dla siebie wybierze. Wszystko co miałam przymierzyła. Nic sie nie podoba. Nie można jednak oddać? Nie, nie można. Poszła.

Podejście nr 4. Dlaczego u nas nie można zwracać towaru? Mówię, że to przecież nie moja decyzja, że takie prawo, że szefostwo, ple ple ple. Pani sie oburzyła i zażądała spisania dokumentu, w którym napisze, że u mnie na stoisku nie ma nigdzie informacji, ze nie można zwracać towaru.

Zgodziłam się pod warunkiem, ze od siebie tez coś dopiszę.
Treść mniej więcej brzmiała tak:

pierwsza część pisana przeze mnie "Dnia xx.xx.xxxx Pani Ruda Biurokratka zakupiła u mnie zegarek YY za kwotę ZZ. Pani Przed zakupem została poinformowana przez sprzedawcę ustnie o braku możliwości zwrotu towaru przed sfinalizowaniem transakcji"

część druga pisana przez Panią "Do dnia dzisiejszego na stoisku nr ...(nie mamy numerów wiec pani zostawiła wolne miejsce) prowadzonym przez firmę XYZ (Pani wpisała nazwę z błędem) w galerii nr ...(pani sie pyta o nr galerii, mówię, ze tylko nr na jakiej ulicy znajduje sie galeria mogę jej podać, Pani zostawia wolne miejsce) Nie znajduje się informacja o braku możliwości zwrotu towaru"
Podpisałam, ale ze śmiechu zaczęła mi sie ręka trząść. Poszła.

Finał. Ruda Biurokratka widocznie poczytała w domu, że faktycznie nie przysługuje jej żadne prawo zwrotu i przyszła do koleżanki i wymieniała towar bez najmniejszego problemu, nawet wzięła więcej i dopłaciła.

THE END

stoisko z błyskotkami

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 56 (160)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…