zarchiwizowany
Skomentuj
(16)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Piekielny sprzedawca w pewnym sklepie parę lat temu.
Wybrałem się kiedyś do sklepu rowerowego po nowe buty (buty na rower, nie zwykłe). Miałem przygotowany budżet.
Wchodzę więc do sklepu. Mówię co i jak, że szukam butów w cenie do 300 zł. Sprzedawca pokazał mi kilka par. Przymierzanie, próbowanie, wybieranie. W końcu wybrałem jedną.
Pytam o cenę (nie było nalepki). 300 zł. No dobra, myślałem, że parę PLN mi zostanie ale trudno się mówi. Z przyzwyczajenia proszę o fakturę.
Sprzedawca majstruje przy komputerze, wklepuje, podaję dane. Z wrodzonej wścibskości zaglądam mu przez plecy na monitor patrząc jaki ma program do faktur i takie tam.
Zapłaciłem, wyszedłem. Jadę sobie pogrążony w wewnętrznych procesach myślowych jak to mam w zwyczaju. W pewnej chwili złośliwy mózg podsuwa mi obraz tego, co widziałem na monitorze...
A widziałem, jak sprzedawca zmienia w systemie cenę z 200 na 300 zł.
Więcej tam nie poszedłem.
Wybrałem się kiedyś do sklepu rowerowego po nowe buty (buty na rower, nie zwykłe). Miałem przygotowany budżet.
Wchodzę więc do sklepu. Mówię co i jak, że szukam butów w cenie do 300 zł. Sprzedawca pokazał mi kilka par. Przymierzanie, próbowanie, wybieranie. W końcu wybrałem jedną.
Pytam o cenę (nie było nalepki). 300 zł. No dobra, myślałem, że parę PLN mi zostanie ale trudno się mówi. Z przyzwyczajenia proszę o fakturę.
Sprzedawca majstruje przy komputerze, wklepuje, podaję dane. Z wrodzonej wścibskości zaglądam mu przez plecy na monitor patrząc jaki ma program do faktur i takie tam.
Zapłaciłem, wyszedłem. Jadę sobie pogrążony w wewnętrznych procesach myślowych jak to mam w zwyczaju. W pewnej chwili złośliwy mózg podsuwa mi obraz tego, co widziałem na monitorze...
A widziałem, jak sprzedawca zmienia w systemie cenę z 200 na 300 zł.
Więcej tam nie poszedłem.
sklep rowerowy we Wrocławiu
Ocena:
105
(227)
Komentarze