Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#45443

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Moja Mam ma problem z okiem. Mniejsza już o to, jaki to problem, w każdym razie publiczna służba zdrowia zajmuje się nim w jednej-jedynej klinice w Krakowie. Mieszkamy pod Gdańskiem, dokonujemy więc corocznej dwudniowej wyprawy w celach medycznych. Oprócz tego Mam pozostaje w doskonałej komitywie z zaufaną Panią Doktor z naszych okolic, kontrolna wizyta co trzy miechy.

Do rzeczy zatem.

Przybywamy bladym świtem do Krakowa po całonocnej podróży, spóźnione, bo PKP bez opóźnienia to nie PKP. Biegusiem do kliniki. Rejestracja czynna dopiero od ósmej (zawsze była od siódmej, dziwne...), jest szósta czterdzieści, w poczekalni ludź na ludziu. O dziewiątej Mamie udaje się zarejestrować, idziemy więc na górę do równie zawalonej "poczekalni docelowej".

Długo to wszystko trwało, oj, długo. Mam średnio zadowolona, bo nie dość, że spóźniłyśmy się na pociąg powrotny, to jeszcze potraktowali ją po łebkach. No ale nic, ważne, że wynik dobry, a wizyta kontrolna za kolejny rok. Wracamy do siebie podniesione na duchu.

Niecały miesiąc później Mam stwierdziła, że boli ją oko. Alarm wszczęty, wizyta u zaprzyjaźnionej Doktor umówiona na cito...
Mam wychodzi wściekła z gabinetu, jeszcze ją ścigają wkurzone okrzyki Pani Doktor, która przeklina lekarzy z Krakowa do dziesiątego pokolenia, i to w obie strony.

Co się okazało? Ano, hoży doktorzy ze specjalistycznej kliniki nie zauważyli/olali, że Mamie odkleja się siatkówka. Gdyby poszła do PD ze dwa tygodnie później, prawdopodobnie nie udałoby się jej przykleić i Mam straciłaby doszczętnie wzrok w jednym oku.

Chyba nie muszę dodawać, że zabieg przymocowania niesfornej błonki w trybie szybkim można wykonać jedynie prywatnie, i to za niebanalną sumę.

służba_zdrowia

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 125 (181)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…