Jestem dosyć młodym facetem (23 lata), dobrze zarabiam, mam lekką pracę, żonę (starszą ode mnie ale radzącą sobie w życiu i prowadzącą własny kwiaciarniany biznes) i 3-letnią córeczkę (tak się czasem zdarza).
Otóż moja córcia od września uczęszcza do przedszkola.
Córcia z natury jest słoneczkiem bardzo ugodowym. Gdy ją o coś spytamy zawsze się zgadza. A to czy na obiad chce zupkę? - Tak. Czy na deser chce kisiel? - Tak.
Na każde pytanie zawsze się zgadza.
Dwa dni przed przerwą świąteczną dostałem z przedszkola wezwanie. Myślę sobie: "No to się zaczęło". Jakież było moje zdziwienie gdy okazało się, że mój kwiatuszek ani nikogo nie pobił, ani nic nie zniszczył.
Na drugi dzień oczywiście nieświadomy zerwałem się z pracy i stawiłem się na spotkanie w przedszkolu. Niestety... Dyrektorka placówki zrobiła sobie dłuższy weekend przed świętami i spotkanie nie było możliwe.
Wczoraj, gdy zaprowadziłem córcię do sali, czekała na mnie już "wychowawczyni" z tzw. pianą w ustach, że jutro "MAM SIĘ STAWIĆ" o godzinie 12 na spotkanie z dyrekcją i POLICJĄ w obecności córki.
Powiem szczerze, że razem z żoną srogo się wystraszyliśmy tak naprawdę o co w tym wszystkim chodzi.
Nadszedł jednak dzisiejszy dzień. Zgodnie z planem po marudzeniach mojego przełożonego stawiłem się w przedszkolu. W gabinecie dyrektorki byłem ja, moja 3-letnia córka, dyrektorka, wychowawczyni, przedstawiciel policji (notabene mało zainteresowany bo 3/4 czasu rozmawiał przez telefon) i uwaga: Kurator!
Pytam więc: - O co biega?
Wychowawczyni: - Amelko powiedz nam czy tata bije??
c - córka [będę pisał tak jak córcia się wypowiada],
j - ja,
w - wychowawczyni,
d - dyrektor,
k - kurator,
p - policjant
c- Nio, bije tata...
w- A czy mama bije?
c- Nio bije mama...
w- A co tata pije amelko? Wódkę?
c- Nio, wodke nio...
d- Piją rodzice?
c- Nio piją.
Wtedy do akcji wkraczam ja, już troszkę wyluzowany, bo wiem z czym mam do czynienia.
j- Amelko a powiedz mi czy pani krzyczy?
c- Nio ksicy glosno...
j- A powiedz skarbie czy pani bije?
c- Nio, bije pupe.
Miny obu pań powoli marnieją, ale postanowiłem już dołożyć do pieca i w tym momencie to chyba ja byłem tym piekielnym, może nawet odrobinę przesadziłem, ale przynajmniej pan kurator i policjant zmienili sferę zainteresowań.
j- A czy pan kucharz przytula?
c- Nio tuli.
j- A buzi daje?
c- Nio daje, daje.
W tym momencie przerwał mi pan kurator
k- Raczej to spotkanie było zbędne, chyba że pani W*** ma jeszcze jakiś zarzut?
Cisza.
Po wszystkim rozmawiałem jeszcze z policjantem i dowiedziałem się, że mogę zgłosić to jako pomówienie, jednak nie mam ochoty i siły na zabawy z przedszkolem.
Dowiedziałem się też, że moja córka została skreślona z listy dzieci, uwaga, uzasadnienie:
"Naganne zachowywanie się na zajęciach, niszczenie mienia publicznego". Jako dowód przedstawiono zbitą szklaną bombkę. :)
Ale to nic, na szczęście nie jedno przedszkole w mieście...
Otóż moja córcia od września uczęszcza do przedszkola.
Córcia z natury jest słoneczkiem bardzo ugodowym. Gdy ją o coś spytamy zawsze się zgadza. A to czy na obiad chce zupkę? - Tak. Czy na deser chce kisiel? - Tak.
Na każde pytanie zawsze się zgadza.
Dwa dni przed przerwą świąteczną dostałem z przedszkola wezwanie. Myślę sobie: "No to się zaczęło". Jakież było moje zdziwienie gdy okazało się, że mój kwiatuszek ani nikogo nie pobił, ani nic nie zniszczył.
Na drugi dzień oczywiście nieświadomy zerwałem się z pracy i stawiłem się na spotkanie w przedszkolu. Niestety... Dyrektorka placówki zrobiła sobie dłuższy weekend przed świętami i spotkanie nie było możliwe.
Wczoraj, gdy zaprowadziłem córcię do sali, czekała na mnie już "wychowawczyni" z tzw. pianą w ustach, że jutro "MAM SIĘ STAWIĆ" o godzinie 12 na spotkanie z dyrekcją i POLICJĄ w obecności córki.
Powiem szczerze, że razem z żoną srogo się wystraszyliśmy tak naprawdę o co w tym wszystkim chodzi.
Nadszedł jednak dzisiejszy dzień. Zgodnie z planem po marudzeniach mojego przełożonego stawiłem się w przedszkolu. W gabinecie dyrektorki byłem ja, moja 3-letnia córka, dyrektorka, wychowawczyni, przedstawiciel policji (notabene mało zainteresowany bo 3/4 czasu rozmawiał przez telefon) i uwaga: Kurator!
Pytam więc: - O co biega?
Wychowawczyni: - Amelko powiedz nam czy tata bije??
c - córka [będę pisał tak jak córcia się wypowiada],
j - ja,
w - wychowawczyni,
d - dyrektor,
k - kurator,
p - policjant
c- Nio, bije tata...
w- A czy mama bije?
c- Nio bije mama...
w- A co tata pije amelko? Wódkę?
c- Nio, wodke nio...
d- Piją rodzice?
c- Nio piją.
Wtedy do akcji wkraczam ja, już troszkę wyluzowany, bo wiem z czym mam do czynienia.
j- Amelko a powiedz mi czy pani krzyczy?
c- Nio ksicy glosno...
j- A powiedz skarbie czy pani bije?
c- Nio, bije pupe.
Miny obu pań powoli marnieją, ale postanowiłem już dołożyć do pieca i w tym momencie to chyba ja byłem tym piekielnym, może nawet odrobinę przesadziłem, ale przynajmniej pan kurator i policjant zmienili sferę zainteresowań.
j- A czy pan kucharz przytula?
c- Nio tuli.
j- A buzi daje?
c- Nio daje, daje.
W tym momencie przerwał mi pan kurator
k- Raczej to spotkanie było zbędne, chyba że pani W*** ma jeszcze jakiś zarzut?
Cisza.
Po wszystkim rozmawiałem jeszcze z policjantem i dowiedziałem się, że mogę zgłosić to jako pomówienie, jednak nie mam ochoty i siły na zabawy z przedszkolem.
Dowiedziałem się też, że moja córka została skreślona z listy dzieci, uwaga, uzasadnienie:
"Naganne zachowywanie się na zajęciach, niszczenie mienia publicznego". Jako dowód przedstawiono zbitą szklaną bombkę. :)
Ale to nic, na szczęście nie jedno przedszkole w mieście...
dzieci szkoła rodzice
Ocena:
1191
(1303)
Komentarze