Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#45827

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Naszło mnie na wspominki z odległych już nieco czasów studenckich...

Mieliśmy kiedyś wykładowcę, który chyba nie był do końca zdrowy psychicznie. Z reguły raczej nieszkodliwy, w starannie wybranych przypadkach zmieniał się w bestię.

Normalne dla niego zachowania to np. sprawdzanie kolokwiów bioprądami (poważnie, kładł ręce na kartkach i nie patrząc wystawiał oceny), nazywanie wszystkich studentów złodziejami i dresiarzami czy twierdzenie (publicznie), że wszyscy inni wykładowcy to idioci, a on jest jedynym, który ma jako takie pojęcie o czymkolwiek. Po tym wstępie absolwenci mojego wydziału rozpoznali już zapewne bohatera bezbłędnie.

Przypomniała mi się sytuacja, kiedy to czystym przypadkiem zdołałem uniknąć topora tegoż osobnika. Kolega z grupy miał niestety mniej szczęścia.

Działo się to na trzecim roku, kiedy po początkowych pogromach (zostało jakieś 25% stanu początkowego) niedobitki miały nieco oddechu. Wielu zaczęło łączyć pracę ze studiami (w tym ja i wspomniany kolega). Wielu wykładowców wręcz nieco łagodniej traktowało studentów zdobywających pierwsze doświadczenia zawodowe. Nie kryję, że bywało to przez nas nadużywane.

Zajęcia ze Nieprzesadnie Normalnym Prowadzącym (NNP) wymagały przygotowywania projektów na kolejne spotkania, wprowadzania wymaganych poprawek, itp.
Feralnego dnia zarówno ja jak i kolega (K) nie mieliśmy przygotowanych projektów. Moje szczęście polegało na tym, że na liście byłem kilka pozycji dalej od niego.

Zaczęło się:
NNP: No to teraz pan .... (kolega).
(K)olega: Przepraszam, nie mam projektu.
NNP: Dlaczego?
(K): Byłem w pracy, nie zdążyłem. Przepraszam, postaram się uzupełnić ...

Długa chwila milczenia i wyraz wściekłości na obliczu NNP nie zapowiadały niczego dobrego.

NNP: Gdzie? W pracy? Proszę pana, żeby ten wydział skończyć to się trzeba dzień i noc uczyć i bardzo mało spać! A pan ma czelność mówić, że był w pracy?! Ja panu gwarantuję, że studiów pan nie skończy. Ja to panu załatwię.

I faktycznie starał się bardzo. Kolega zaliczył ten przedmiot chyba dopiero po 2 latach, przed samą obroną i tylko dzięki temu, że NNP miał wypadek i przez cały semestr nie było go na uczelni.

Ktoś może powiedzieć, że NNP miał rację. Skoro student nie potrafi pogodzić obowiązków z pracą to sam jest sobie winien, nawet jeśli dotyczy to incydentalnych przypadków nieprzygotowania do zajęć. Przyjmijmy na chwilę tę tezę.
Jak zatem wyjaśnić moją rozmowę z NNP, zaledwie minutę później?

NNP: No to teraz pan krushyna!
Ja: Przykro mi, nie mam projektu.
NNP: Dlaczego?

Tu wyjaśnienie - wcześniej zamierzałem, podobnie jak kolega, tłumaczyć się pracą, licząc się z koniecznością szybkiego uzupełnienia projektów. Widząc jednak co się dzieje, postanowiłem zagrać va banque (myślałem, że już i tak jestem "ugotowany" i jak lecieć na dno to z hukiem).

Ja: Wie pan, przepraszam, zrobiłem oczywiście projekt, ale zapomniałem go zabrać z domu. Szczerze mówiąc całą noc byłem na imprezie, strasznie boli mnie głowa no i...

NNP: OK, nie ma sprawy, przyniesie pan za tydzień!

Nie ma to jak właściwie poustawiane priorytety!

uczelnia

Skomentuj (34) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 881 (937)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…