Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#45866

przez (PW) ·
| Do ulubionych
A myślałam, że już nic mnie nie zaskoczy...

Pracuję w całodobowym sklepie monopolowym.
Kilka dni temu, wieczorem, zostałam zwyzywana od góry do dołu za to, że... ośmieliłam się powiedzieć "dobry wieczór".
Całej wiązanki nie przytoczę, bo spamiętać to ciężko. Miły klient zaczął od "Czy ciebie poku*wiło?!". Ogólnie rzecz biorąc z jego wrzasków wywnioskowałam, że: Trzeci wieczór z rzędu przychodzi do sklepu, ja bezczelnie go witam, czego sobie nie życzy, a powinnam sama to wywnioskować, ponieważ wcześniej mi nie odpowiedział... Na prośbę o uspokojenie się usłyszałam: "Nie pie*dol, tylko dawaj mi fajki ku*wo, bo cię za*ebię".

Poinformowałam miłego klienta, że w związku z zastosowaniem wobec mnie gróźb karalnych niczego u mnie nie kupi i ma opuścić sklep. Powyzywał jeszcze trochę, domagał się podania numeru telefonu do szefa (godzina 23, już się rozpędzam), zwolnił mnie kilka razy. Po jakiejś minucie czy dwóch, chyba w końcu spostrzegł że nie robi na mnie wrażenia, pożegnał więc się grzecznie "już tu nie pracujesz, brzydka ku*wo" (tak się dokładnie wyraził).

Dnia następnego przyszedł na mnie skarżyć, napotkał kierowniczkę (poinformowaną o zajściu, przekazujemy sobie takie rzeczy). Próba wyjaśnienia człowiekowi, że "dobry wieczór" to nic obraźliwego zakończyła się wiązanką w kierunku kierowniczki. W międzyczasie przyszedł szef. Miły klient poprosił o natychmiastowe złożenie wypowiedzeń na ręce moje i kierowniczki, wyrażając się równie grzecznie i kulturalnie jak wcześniej w stosunku do nas. Prośba nie została rozpatrzona pozytywnie, w związku z czym miły klient poszedł w siną dal i słuch wszelki jak na razie po nim zaginął. Będziemy za nim tęsknić.

Zespół Tourette'a jakiś, czy ki diabeł? ;)

sklepy

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 609 (711)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…