Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#46078

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję w firmie wyposażającej serwisy samochodowe.
Historie z konieczności muszą być ogólnikowe - nie chciałbym, żeby ktoś od razu rozpoznał opisywanych klientów.

Otrzymaliśmy zapytanie ofertowe, dotyczące naprawy urządzeń zamontowanych ponad 300 km od naszej siedziby. Nic nadzwyczajnego, w tej branży nie ma rejonizacji ;-)

Klient (prowadzący serwis samochodów osobowych oraz, co okaże się ważne w dalszej części historii, POMOC DROGOWĄ) kupił urządzenia w innej firmie, jednak sprzedawca w żaden sposób nie mógł poradzić sobie z usterką, która pojawiła się po kilku latach eksploatacji.

Po wypytaniu klienta o szczegóły usterki, przygotowaliśmy ofertę. Oceniając objawy mogliśmy ze sporym prawdopodobieństwem zgadywać jakie są przyczyny problemów, pewności jednak nie mieliśmy. Klient oczekiwał jednak konkretnej oferty cenowej, pozwalającej na określenie łącznych kosztów naprawy.

Otrzymał na wszelki wypadek ofertę wariantową, pozwalająca mu na wybór pomiędzy rozliczeniem wg stawki godzinowej a ceną ryczałtową, obliczoną jako pięciokrotność stawki godzinowej. Dodatkowo, oferta zawierała zastrzeżenie, że klient ponosi koszty dojazdu (w obie strony) wg stawki kilometrowej (1 PLN netto za kilometr) oraz, że płaci wyłącznie w przypadku skutecznej naprawy (nasze ryzyko).

Klient wybrał cenę ryczałtową. Pojechaliśmy. Okazało się, że mieliśmy już kiedyś podobny przypadek i, dzięki wcześniejszym doświadczeniom, uporaliśmy się w około 3 godziny. Tu pierwszy zgrzyt - klient wyraził duże niezadowolenie, twierdząc, że "właściwie to czuje się oszukany". Trudno, każdy ma prawo do własnych odczuć...

Do awantury doszło jednak, kiedy w protokole naprawy zobaczył koszty dojazdu, przekraczające 600 złotych netto.
Usłyszeliśmy, że to straszliwe zdzierstwo, nieuczciwość, itp.
To jednak jeszcze nic. Wielmożny pan stwierdził, że ta nieszczęsna złotówka za kilometr* "stanowi pogwałcenie zasad współżycia społecznego" (o mało nie oplułem ściany ze śmiechu) oraz, że "to nie jego wina, że tak daleko mamy siedzibę".

Wiele wskazywało na to, że nasz gwiazdor komediowy dopiero się rozkręca. Niestety, przedstawienie przerwał dzwonek jego telefonu. Kabareciarz odebrał. Z treści rozmowy jasno wynikało, że dyskutuje z kimś w sprawie wysłania lawety na miejsce awarii czy też kolizji. Po chwili z jego ust padło stwierdzenie - "Proszę pana, sześć złotych za kilometr to jest naprawdę dobra stawka. Ja nie mogę zejść niżej bo by mnie koszty zjadły..."

Po zakończonej rozmowie spojrzał na nas wzrokiem bazyliszka (orientując się najwyraźniej, że wszystko słyszeliśmy) i bez dalszych dyskusji podpisał protokół.

*) Stawka 1 PLN/km obejmuje koszty amortyzacji i eksploatacji pojazdu, paliwa oraz pracy osób w nim jadących (czas jazdy nie jest oczywiście dodatkowo doliczany do ilości roboczogodzin przy naprawie).

Serwis

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 718 (742)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…