Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#46162

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pewnego dnia, dobrych kilka lat temu, wybrałam się do pubu, w którym miałam znajomych.

Usiadłam przy barze obok koleżanki, zamówiłam piwo, potem drugie. Gdy byłam mniej więcej w jego połowie, zachciało mi się do toalety. Po powrocie wypiłam jeszcze kilka łyków i zaczęły się jazdy.
Poczułam nagle, że zaraz urwie mi się film. Nie wiem, jak dokładnie opisać to uczucie, coś na zasadzie zasypiania, od którego nie ma ucieczki, ale ze świadomością, że nie legnę bez kontaktu, tylko będę dalej jakoś egzystować. W coraz szybciej gasnącym umyśle powstała jedna główna myśl: muszę zabrać swoje rzeczy, wyjść i zadzwonić po matkę, bo sama na pewno do domu nie wrócę. Poinformowałam znajomą barmankę, że dzieje się ze mną coś dziwnego, ale ta nie okazała większego zainteresowania. Wyszłam na zewnątrz, zadzwoniłam, rzuciłam "Przyjedź, bo zaraz chyba stracę kontakt z rzeczywistością i się boję", po czym usiadłam bez sił na murku obok wejścia. Nie wiem, ile tam siedziałam, to czarna dziura. Wiem jedynie, że chwilowo do świata żywych przywrócił mnie dzwoniący telefon. To była mama z informacją, gdzie zaparkowała, więc szybko ogarnęłam, czy mam wszystkie rzeczy przy sobie. Niestety - brakowało aparatu fotograficznego w osobnym pokrowcu, a wiedziałam, że na 100% go brałam, bo zwróciłam na to szczególną uwagę przy wyjściu.
Z powrotem weszłam do baru, by się o niego dopytać (może gdy tak siedziałam, to mi upadł i barman lub barmanka go wzięli?) i znowu czarna dziura (potem się dowiedziałam, że gadałam do nich jakieś bzdury, co mi tylko ślina na język przyniosła). Pamiętam jeszcze, jak wsiadałam do samochodu i dalej zupełnie nic.
Obudziłam się następnego dnia normalnie się czując, na szczęście w swoim łóżku, a obok łóżka na podłodze leżały wymiociny. Mama opowiedziała, że nie było ze mną żadnego kontaktu, byłam jak zombie, musiała mnie transportować z garażu na 2 piętro (nie wiem, jak ta drobna kobieta sobie poradziła, bo ja do niskich i chudych nie należę), przebrać i położyć do łóżka.

Po kilku dniach poszłam do tego pubu wyjaśnić sytuację. Zapytałam się, dlaczego w ogóle nie zareagowali, skoro im powiedziałam, że coś jest nie tak i na pewno też nie wyglądałam jak czująca się dobrze osoba?
- A bo myśleliśmy, że jesteś po prostu pijana.
- Nie byłam pijana, wypiłam 1,5 piwa w 0,5l. kuflach, pewnie ktoś czegoś mi dosypał.
- Pfff przestań, pewnie się nachlałaś i tyle, a teraz szukasz sensacji.

Tak, oczywiście.
Wiadomo, że pewnie by mnie nie okradli i bym była narażona na mniejsze niebezpieczeństwo, gdybym została w środku, ale jak pisałam, zaćmienie postępowało szybko i kierowałam się pierwszą myślą, jaka wpadła mi do głowy. I od tej pory nie zostawiam szklanki bez opieki, jak to genialnie miałam w zwyczaju wcześniej.
Nie wiem, co mi dosypali, bo na żadne badania nie pojechałam (czego teraz żałuję), zagadką jest też dla mnie cel, w jakim ten ktoś to zrobił, bo gdyby chciał, z łatwością by mnie zgarnął spod pubu. Jeśli to było tylko na jaja - gratuluję nietuzinkowego poczucia humoru.

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 17 (49)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…