Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#46282

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Większość swoich wyjazdów w roli opiekuna, mimo drobnych niedogodności, wspominam bardzo pozytywnie. Gdyby nie to, że często okazuje się to hobby, do którego czasem trzeba dopłacić, na pewno jeździłbym dużo częściej. Jednak na jednym wyjeździe zdarzyła mi się historia, może nie do końca piekielna sama w sobie, ale ujawniająca kilka pomniejszych piekielności.

Pojechałem kilka lat temu w nasze polskie góry jako opiekun z dużą (prawie sto osób, szczęśliwie opiekunów było więcej, niż zazwyczaj) grupą młodzieży z trudnych rodzin. W większości nie byli to ludzie przysparzający problemów. Przyznam się, że mam pewną mało pedagogiczną zasadę, pod którą po cichu podpisują się inni opiekunowie - jeżeli podopieczny/a pali papierosy, daję na tę czynność nieme przyzwolenie, pod warunkiem, że jest to poza terenem wypoczynku i tak, by nie rzucało się to w oczy. Wychodzę bowiem z założenia, że w ciągu dziesięciu dni nikogo palić nie oduczę, a że sam ten nałóg praktykuję, potrafię trochę spojrzeć nań pobłażliwiej. Jednak czasami są sytuacje, w których owe przyzwolenie cofam.

Nie wnikając w szczegóły, była grupka czterech nastolatków (starszych, niż młodszych), która miała u mnie zakaz na tym tle. Dlatego też pilnowałem ich (a także, w ramach sprawiedliwości, innych) bardziej, niż zazwyczaj. Pewnego razu, krótko po północy, wyszedłem (o hipokryzjo) na papierosa, bo skoro i tak miałem nocny dyżur, trzeba było go jakoś skrócić. Ci nastolatkowie mieli swój pokój na parterze, od strony ulicy, więc palące się w ich pokoju światło od razu rzuciło mi się w oczy.

Pod pokojem było jednak cicho. Odchodząc, kiedy już zdążyłem wyciągnąć papierosa, usłyszałem jednak jakieś szelesty za jednym z dwóch autokarów. Pomyślałem, że to na pewno któryś z chłopaków uciekł z pokoju, aby zapalić. Obszedłem autokar z jednej strony - niestety, pojazd stał tak blisko żywopłotu, że niczego nie widziałem. Postanowiłem więc podejść z drugiej strony i bingo, widzę jakąś postać, przykucniętą.

- No, no... Na papierosa się wyszło, co? - zapytałem, zbliżając się do postaci. Niestety, nie byłem zupełnie przygotowany na to, co nastąpiło.

Nim zdążyłem podejść na dwa metry, zobaczyłem tylko coś wielkiego lecącego w moją stronę. Nie zdążyłem się uchylić, skutkiem czego zachwiałem się, a postać zaczęła uciekać sprintem. Krzyknąłem za nim kilka inwektyw, których tu nie przytoczę i puściłem się w krótki, bo nieskuteczny, pościg. Wróciłem do autokaru, w szoku szukając, czego ktoś tam szukał i zobaczyłem trzy metalowe kanistry oraz długą, gumową rurkę, wciśniętą w bak, z której lała się ropa.

Pobudziłem kierownictwo ośrodka oraz kierowców. Wezwałem policję. Poszedłem uspokajać tych, którzy niekiedy przy okazji się obudzili. I dopiero po chwili zdałem sobie sprawę z tego, że mam całkowicie rozciętą wargę, a na dodatek w mostku strasznie mocno coś boli.

W skrócie okazało się, że jeden kanister był pełny, ale blisko sto litrów płynu zdążyło przez rurkę wyciec na ulicę, gdyż w szoku nie pomyślałem, by tę rurkę wyciągnąć. Policja przyjęła zgłoszenie, przyznając, że to się powtarza od lat, kilkanaście razy w sezonie - a mimo tego nadal nie wiadomo, kto to robi. Kierownictwo ośrodka otwarcie przyznało, że u nich to już ósmy raz ktoś tak robił - nikt jednak o tym nie poinformował organizatora, który na dobre zrezygnował z tego miejsca. Monitoring (a jakże, jest!) niczego nie zarejestrował, bo kamery były ustawione tak, że nagrywały tylko mały kawałek z zupełnie innej strony.

Choć są i pozytywne strony tego zajścia. Drugi z kierowców dziękował mi za to nieustannie (tłumacząc, że gdyby nie moja przypadkowa interwencja, oba autokary zostałyby bez ropy), zadzwonił do organizatora z pochwałą, a za każdym razem, gdy mnie widział, częstował papierosami (i to nie byle jakimi!). Miłe też było to, że jak tylko krzyknąłem za złodziejem, to owi karani przeze mnie tytoniową prohibicją młodzieńcy wyskoczyli oknem (parterowym) z zamiarem pomocy w bójce.

A jakby ktoś się martwił - ból w mostku ustał po tygodniu, choć śmiać głośno się nie mogłem.

miejscowość na południu polski

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 728 (802)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…