Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#46460

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wczoraj naświetliłam historię z piekielną sąsiadką w tle.
Za chwilę nastąpi kontynuacja.

Postanowiłam zrobić sobie dzisiaj "Dzień Dziecka". Nie miałam zamiaru wychodzić do nikogo i po nic. Moja chęć lenienia się, zmotywowana była również tym, że mąż wykorzystuje od dzisiaj ostatnie dwa dni urlopu, które przypadły mu w udziale jeszcze w roku poprzednim. Dlaczego "była" a nie "jest"? O tym poniżej.

Luby śpi, ja grzecznie siedzę sobie w pokoju obok poczytując piekielnych, kiedy o godzinie 7:20 puka do drzwi... Zgadnijcie kto? Tak jest! Sąsiadka.
Patrzę przez wizjer, raczej spokojnie stoi, głowa zwieszona. Myślę sobie, może chce przeprosić za takie nagabywanie? Może coś się stało, czy jak? Otwieram, a po drugiej stronie nagła zmiana taktyki. Sąsiadka Z KRZYKIEM (podkreślam – godzina 7:20):

S: Jak jeszcze raz usłyszę trzaskanie o 5 rano, to zadzwonię na policję! Nie będzie mi tu patologia kłamać i zakłócać spokoju!

Tyrada w ten deseń trwała wcale nie długo. Sąsiad obok, zaspany, otwiera drzwi i nie mówiąc nic, patrząc z politowaniem na szanowną piekielną, przysłuchuje się całemu zajściu. Podobnie sąsiadka z parteru, wkurzona za obudzenie o tak wczesnej porze jej dziecka. Obudzony wrzaskami został i mój Luby – chyba nie muszę rozlegle opisywać, jak wpieniony był pobudką, kiedy miał nadzieję na dłuższą chwilę snu w czasie urlopu?

Sąsiadka przycichła, kiedy zobaczyła mojego zaspanego męża, który natychmiast zmaterializował się przy drzwiach. Luby faktycznie pałał żądzą mordu. To ten typ, którego mało rzeczy wkurza bardziej, niż zupełnie niepotrzebne zakłócenie snu. ;)
Na twarzy piekielnej maluje się konsternacja.
Przeprosiła? Wróciła "na tarczy" do swojego mieszkania? A skąd!
Stwierdziła, że szerzymy patologię, że z nas nieroby, a i tak nie oszuka jej nikt, bo doskonale wie, że my trzaskamy drzwiami.
My ze swojej strony podziękowaliśmy sąsiadce za przedstawienie i uprzedziliśmy, że będzie zmuszona udać się niebawem na policję, w celu złożenia stosownych wyjaśnień, a także o kwestii tłumaczenia się przed zarządem spółdzielni.

Tak jest, Kochani. Miarka się przebrała, a ja idąc tropem Waszych rad, postanowiłam "Uciąć hydrze łeb" (jakie to w tym przypadku dosłowne).
Moje plany nic-nie-robienia padły co prawda w gruzach, ale cieszę się, że tak się stało. Batalię czas zacząć!

P.S. Sąsiedzi zadeklarowali swoją pomoc. :)

sąsiadka

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 775 (839)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…