Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#47185

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Właśnie odwiedził mnie "komornik" i zastanawiam się, czy nie jestem w ukrytej kamerze.

Trochę ponad rok temu na adres moich rodziców zaczęły przychodzić listy do niejakiego "Jacka Piotrowskiego". Chcieli odnieść je na pocztę, ale nie było na nich znaczków i ogólnie nie wyglądały na doręczone przez pocztę. Listy przychodziły raz na miesiąc, dwa. Na początku zostawiali je na skrzynce (mieszkają w bloku), bo pomyśleli, że może ktoś z sąsiadów podał zły adres.

Listy zaczęły przychodzić coraz częściej. Cóż zrobić... na kopercie logo jakiejś firmy, więc sprawdziłam w internecie. No i tu pojawia się zonk, bo to była jakaś firma ubezpieczeniowa. Wybaczcie, nie pamiętam nazwy, chyba coś na A. Wyszukałam numer do nich, zadzwoniłam, wyjaśniłam o co chodzi... Że zły adres, że nikt taki tu nie mieszka (i nigdy nie mieszkał) i poprosiłam żeby to sprawdzili, bo moi rodzice mają już dość tych listów.

Nastał spokój. Przez pół roku żadnego listu w skrzynce, rodzice zapomnieli o panu Piotrowskim.

Jestem obecnie na feriach u rodziców, godzina 11 rano, więc smacznie śpię. Budzi mnie dzwonek do drzwi. Podchodzę, patrzę przez wizjer - jakiś facet z dużą torbą. Pomyślałam, że może to kurier i otworzyłam.

Pan przedstawił się i spytał, czy zastał pana Jacka Piotrowskiego. Odpowiedziałam, że nie znam nikogo takiego i spytałam, kim jest.

Otóż pan okazał się być "komornikiem", pokazał mi jakiś papier, który to rzekomo potwierdzał (oczywiście pisało na nim, że jest przedstawicielem firmy windykacyjnej) i stwierdził, że musi wejść do mieszkania, by dokonać zajęcia na rzecz długu Jacka Piotrowskiego.

Dostrzegacie absurd sytuacji?

Oczywiście powiedziałam panu, że nie może wejść. Powiedziałam mu też, że nikt o nazwisku Piotrowski tutaj nie mieszka, nie mieszkał i nie będzie mieszkać. Co więcej, nie znam nikogo takiego i nikt z sąsiadów się tak nie nazywa.

Pana to oczywiście nie obchodziło i próbował wejść do mieszkania siłą. Dziękuję ci mamo, że od małego uczyłaś mnie, że obcym nie otwieramy drzwi na oścież, tylko uchylamy z zasuwą. Zatrzasnęłam drzwi. Takie sytuacje nie są na moje nerwy.

Pan pokrzyczał, że dług pana Piotrowskiego został wykupiony przez firmę X i że on ten dług ściągnie, choćby miał tu wrócić z policją i wejść siłą. Oczywiście wszystko w mniej kulturalnych słowach.

A niech wraca, krzyżyk na drogę.

nieistniejący dług

Skomentuj (45) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1119 (1155)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…