Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#47459

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Krótki wstęp: mama źle się poczuła (delikatnie rzecz ujmując), a że był środek nocy to skazane byłyśmy na wizytę w szpitalu.

Dojeżdżamy do placówki, zgłaszamy się w rejestracji/recepcji czy jak to tam się nazywa. Po 30 minutach wzywają mamę na badania. Poszła. Ja zostałam w poczekalni.

Mija godzina. Wzywają pacjentkę - moją mamę. Wzywają ją raz i za kilka minut drugi raz. Po drugim razie pomyślałam, że może gdzieś się zgubiła albo coś. Dzwonię. Okazuje się że ona nic nie wie aby ją ktoś szukał. Idzie wyjaśnić sprawę.

Okazuje się że nie wprowadzili jej do systemu, czy czegoś tam że została przyjęta.

Mija druga godzina moja mama wychodzi z izby zła. Co się okazuje? Przez dwie godziny zrobili jej ekg. Nie widziała żadnego lekarza. Pytam w takim razie dlaczego wyszła. Okazuje się, że w pokoju w którym kazali jej czekać znajdują się dwie pacjentki które uwaga: zgłosiły się na izbę kilka minut po 12:00 w środku dnia. Zrobiono im badania i jeszcze z żadnym lekarzem nie rozmawiały. Była 3:00 w nocy... A wszystkie w tym pokoju siedziały z podejrzeniem zawału.
A co robili lekarze? Siedzieli sobie w oddzielnym pokoju (mama przypadkiem ich podejrzała gdy któryś student wchodził do pokoju z wynikami).

A te kobiety z którymi rozmawiała mama nawet szklanki wody nie dostały przez tyle godzin...

Mamy to szczęście że mamy wykupiony abonament w prywatnej placówce, więc w ciągu dnia możemy tam wykonać wszystkie badania i mamy wizyty niemal od ręki.

Tylko się tak spytam: na jaką cholerę to zdrowotne ubezpieczenie skoro pomocy i tak nie uzyskasz? No chyba, że ktoś tu twierdzi iż w przypadku zawału/zatoru/wylewu czy masy innych poważnych stanów jakikolwiek pacjent przeżyje tyle godzin "diagnozowania"...

służba_zdrowia

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 4 (32)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…