Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#47700

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zdarzyło się, że w ostatnim czasie trafiłem na odział chirurgii, przeleżałem tydzień (i dobrze, bo więcej się nie dało wytrzymać), w czasie którego miałem do czynienia nie z piekielnymi pielęgniarkami i lekarzami, ale innym pacjentem. Na szczęście na sali obok, ale współczuję tym, którzy dzielili z nim jego salę.

Facet był zwykłym pijaczyną, którego pogotowie przywiozło z rozwaloną głową, kompletnie pijanego i śmierdzącego. Śmierdział nawet kiedy trafił na oddział, więc nawet nie chcę sobie wyobrażać, co się działo na SORze. Nie uznawał toalet - swoje potrzeby załatwiał pod siebie, w łóżku. Pielęgniarki i salowe pościel i piżamę zmieniały mu kilka razy na dzień. Podobną zasadę uznawał w przypadku "wypuszczania gazów". Robił to na tyle głośno, że słyszeliśmy w swojej sali przy zamkniętych drzwiach.

Oczywiście jako pan i władca nie ruszał się z łóżka, aby iść na świetlicę zjeść obiad - pielęgniarki musiały mu go podawać na sali, przy czym raz zdarzyło się, że nie podpasowała mu zupa. Zamiast ją zostawić, wolał wylać ją na środek sali. Nie patrząc na to, że prócz pacjentów były na niej też osoby odwiedzające chorych.

2 w nocy, pacjenci śpią, lekarze śpią, pielęgniarki też śpią :) On nie śpi, podbiera szklaną butelkę po soku od innego pacjenta, wychodzi na korytarz i z uroczym "łubudu" rozwala ją tuż przed salą pooperacyjną, po czym rzuca równie uroczą wiązankę wulgaryzmów i budzi pewnie połowę oddziału.

Kiedy jego kolegów nie wpuszczono na odział, bo byli pijani i ledwo trzymali się na nogach, odgrażał się, że złoży skargę do Rzecznika Praw Pacjenta.

Wyzywanie pielęgniarek było na porządku dziennym (że za mocno ukłuła, że za wolno przybiegła, że obiadu jeszcze nie ma). Na wizytach zawsze przy lekarzach musiał się pożalić, że jest paskudnie traktowany albo biadolić, że wszyscy próbują go tu zabić.

Ordynator w końcu nie wytrzymał i zapytał, czy ma wezwać dla niego psychiatrę, skoro gość ma urojenia. Na kilka godzin się uspokoił - kiedy następnego dnia wychodziłem i odbierałem w sekretariacie wypis, na pożegnanie ponownie usłyszałem wiązankę przekleństw. Najwyraźniej zabawa zaczynała się od nowa.

uroki chorowania

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 750 (788)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…