Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#47806

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zdarzają się czasem na Piekielnych wyrzekania, jak to pracodawcy szukają chętnych do pracy i, biedacy, nikogo odpowiedniego znaleźć nie mogą – a to ktoś kłamie w CV, a to przyjdzie pijany, a to nie przyjdzie w ogóle i koniec końców mało kto zostaje... I gdzie to bezrobocie, panie?
No cóż, może czasem ma się pecha, a może czasem problem małej ilości nadających się kandydatów tkwi w samym procesie rekrutacyjnym?

Ostatnio miałam wgląd (choć niestety nie moc decyzyjną) w proces rekrutacyjny naszej małej firemki. Zależało nam (ponoć) na tym, żeby jak najszybciej znaleźć pracownika, jako że w takiej małej firemce jak nasza, brak choćby jednych rąk do pracy oznacza, że reszta musi pracować na półtora etatu. Ogłoszenia żeśmy rozesłali, cv w sumie stosunkowo mało dostaliśmy – ok. 20. Ucieszyłam się, że akurat będzie można zaprosić wszystkich na rozmowę, jako że ja w ocenianie po CV nie wierzę i nie znoszę wszelkich technik, jak wyłonić idealnego kandydata po samym CV. Niestety grono decyzyjne miało inne zdanie i z lubością wzięło się do odrzucania ludzi po życiorysie.

A więc najpierw odrzućmy wszystkich bez doświadczenia. To nic, że w naszej pracy jeden, dwa dni wystarczą, żeby się nauczyć tego, co podstawowe (i w pełni wystarczające do poprawnej, choć trochę powolnej pracy), a reszta to kwestia praktyki i po miesiącu pracownik pracuje niemal tak dobrze jak inny z wieloletnim doświadczeniem. No ale śpieszy nam się przecież, to szkoda nawet tych dwu dni na nauczenie podstaw, prawda? A więc ¾ CV poszło do kosza.

Zostało kilka. Z tego odrzucimy tych, którzy byli wcześniej na stanowiskach kierowniczych - na pewno nie będą się nadawać do pracy na niskim szczeblu i będą konfliktowi (czytaj: obecny kierownik boi się, żeby go ktoś nie wygryzł przypadkiem), więc odrzucamy.

Odrzucamy też ludzi z małymi dziećmi, bo przecież będą co chwilę się zwalniać. Nieważne, że może mają z kim zostawić dzieci, skoro szukają pracy.

Oraz ludzi, którzy zbyt często zmieniali wcześniej pracę (zbyt często = dwa razy pracowali gdzieś po trzy miesiące). Nieważne, że może mieli jakieś powody albo po prostu pecha do prac. Po co pogadać i dowiedzieć się, z kim się ma do czynienia.

Koniec końców zostało aż trzech „idealnych kandydatów”. Grono decyzyjne dumne z siebie, że znalazło sobie pracownika. Nie wzięło pod uwagę, że idealni kandydaci są, no cóż, idealni. Tzn. niejedną ofertę mają na oku i niejednego pracodawcę. A warunki u nas niestety nie są powalające (najgorsze też nie, ale raczej ze wskazaniem na gorsze niż lepsze). I jak było?

Osoba pierwsza dostała lepszą pracę. Osoba druga popracowała jeden dzień i stwierdziła, że warunki pracy jej nie odpowiadają. Osoba trzecia popracowała dwa dni, ale okazało się, że musi co chwilę sobie brać wolne, mimo iż nie ma małych dzieci (jak się okazało, miała własną firemkę, która miała zupełnie nie kolidować z naszą pracą, a szefostwo się ucieszyło, że ZUSów nie trzeba będzie płacić).

Po tych trzech osobach myślałam, że grono decyzyjne pójdzie po rozum do głowy i weźmie, którąś ze zdesperowanych osób po średniej szkole, dla których to byłaby pierwsza praca i które (jak wskazywały na to maile) z pocałowaniem ręki wzięłyby jakąkolwiek robotę. Ale nie. Bo MUSI być osoba z doświadczeniem. Noż kur...

Koniec końców wzięto osobę, która miała doświadczenie w pokrewnej dziedzinie. W praktyce musieliśmy ją nauczyć wszystkiego tak samo, jak osobę bez żadnego doświadczenia, a minus jest taki, że ma również inne oferty pracy na uwadze i nie jest pewne, czy nie zrezygnuje w najbliższej przyszłości. Eh.

rekrutacja

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 685 (725)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…