Zostałam wezwana na rozprawę sądową jako świadek. Sprawa o 13, z pracy trzeba wyjść godzinkę wcześniej, bo całe miasto do przejechania, a że metro w budowie to i z przejechaniem z jednego końca miasta na drugi może być kłopot. Na szczęście kierownictwo super - masz wezwanie to po prostu jedź i tyle. Zero problemów. Niby nic piekielnego? A jednak.
Rozprawa się nie odbyła. Dlaczego? A bo sędzina, która prowadzi sprawę jest chora i prosiła, żeby jej świadków nie przesłuchiwać. Następny termin rozprawy w czerwcu.
Ja rozumiem, że są ludzie, którzy serio traktują swoją pracę i za to ich cenię. Ale do licha - ja mieszkam w mieście gdzie miała być rozprawa, ale zdarza się, że ludzie jadą kilkanaście albo i kilkadziesiąt kilometrów tak naprawdę po to, żeby sobie budynek sądu obejrzeć. A jak ktoś ma mało wyrozumiałego szefa, dla którego wezwanie do sądu to nie powód żeby wyjść z pracy (mało to takich)?
Rozprawa się nie odbyła. Dlaczego? A bo sędzina, która prowadzi sprawę jest chora i prosiła, żeby jej świadków nie przesłuchiwać. Następny termin rozprawy w czerwcu.
Ja rozumiem, że są ludzie, którzy serio traktują swoją pracę i za to ich cenię. Ale do licha - ja mieszkam w mieście gdzie miała być rozprawa, ale zdarza się, że ludzie jadą kilkanaście albo i kilkadziesiąt kilometrów tak naprawdę po to, żeby sobie budynek sądu obejrzeć. A jak ktoś ma mało wyrozumiałego szefa, dla którego wezwanie do sądu to nie powód żeby wyjść z pracy (mało to takich)?
sąd w dużym mieście
Ocena:
573
(649)
Komentarze