Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#47978

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Narzekamy na naszą polską obsługę, na polski serwis, na polskie usługi, ale szczerze mówiąc, przy tym co spotkało mnie w Stanach, u nas panuje niesamowity wręcz porządek, nie wspominając o miłej i uroczej obsłudze. Brzmi jak bajka? Nie, po prostu tam zadzwonić i załatwić cokolwiek przez telefon, to jest... horror.

Ostatnio ze znajomymi wybraliśmy się do Stanów Zjednoczonych na małą wyprawę życia. Jak wiadomo, bez samochodu się tam nic nie zobaczy, więc znaleźliśmy fajną ofertę cenową w internecie, zapłaciliśmy zaliczkę dwa miesiące przed planowanym przylotem i zakładając, że to już załatwione, przeszliśmy do dalszych działań.

Firma - jedna z większych na tamtym rynku, posiadała usługę podstawiania auta pod hotel, ponieważ lotniska są raczej na wygwizdowie, a taksówki bardzo drogie. Zapisaliśmy więc adres miejsca, gdzie będziemy, wpisaliśmy godzinę - w samo południe. Dostaliśmy od razu odpowiedź, że nie ma problemu, ależ oczywiście.
Oczywiście, że nie było tak prosto.

Najpierw firma zadzwoniła miesiąc przed przyjazdem, domagając się zapłaty całości kwoty wynajmu. W dodatku w środku nocy, bo nie zwracali uwagi na strefy czasowe. Trudno. Przełknęliśmy i to, chociaż wydawało się, że płacenie z wyprzedzeniem za całość jest co najmniej podejrzane. Zapytaliśmy, czy na pewno podstawią samochód pod hotel, na co bardzo miła pani średnio mówiąca po angielsku zapytała się, jaka jest odległość między hotelem a ich firmą. Trochę zgłupieliśmy. Jesteśmy na drugim końcu świata i my mamy sprawdzać? Ale podreptaliśmy do komputera i podaliśmy odległość z google maps. Pani powiedziała okej okej, że samochód będzie.

Dolecieliśmy na miejsce i jeszcze dla pewności zadzwoniliśmy czy następnego dnia auto będzie podstawione - Si Si odrzekł konsultant, chętniej posługujący się hiszpańskim niż angielskim.

Nadszedł ten dzień! 12 w południe pod hotelem. Samochodu nie ma. Dzwonimy więc na infolinię...
Trwało to dokładnie 3 godziny i 43 minuty. Przełączano nas od konsultanta do konsultanta. Czasami po prostu rozłączano, bo nikomu się nie chciało odpowiadać. Przy prośbach, by przełączyć nas do managera, rozłączano nas prawie zawsze. Albo robił to rzeczony manager. Prawie nikt nie mówił płynnie po angielsku, za to hiszpański, rosyjski czy chiński - jasne! Powtarzaliśmy całą historię kilkadziesiąt razy domagając się samochodu tu i teraz. Opcje jakie usłyszeliśmy:

- Jaki samochód? ja tutaj nic nie mam? Jaka rezerwacja? Sprawdzę... pip... pip... pip...
- Samochód jest, ale do odebrania w innym mieście w tym samym stanie, jakieś 300 mil dalej.
- Samochód może być odebrany tylko na lotnisku.
- Samochód może być tylko odebrany w biurze.
- Samochód może być podstawiony, już podjeżdża... (ta, jasne).

Udaliśmy się w końcu taksówką do najbliższego biura, ponieważ Amerykanie doradzili, że wszystko trzeba osobiście, bo jakikolwiek kontakt telefoniczny w tym kraju jest skazany na porażkę. Tam popłoch, dwie osoby mówiące po angielsku na 10 pracowników. Panika. W ramach zadośćuczynienia chcieli nam wcisnąć ciężarówkę(!), vana czy nawet coś, co przypominał wyglądem traktor. Samochodu nie ma, a jednak jest, a może inny...
Kolejne dwie godziny. Na dodatek użeranie się z uznawaniem prawa jazdy SPOZA STANU!

Po ponad 5 godzinach samochód się znalazł i mogliśmy odjechać. Piekielności nie koniec.

Gdy zdawaliśmy auto, wlepili nam 200$ karę, że nie odebraliśmy samochodu spod hotelu tylko z biura! Myślałam, że trafi mnie szlag.
Znaleźliśmy managera, który wyjątkowo mówił po angielsku. Chyba zresztą był szefem oddziału. Przedłożyliśmy mu sprawę i zaczął chłopina dzwonić. Koniec końców podarował nam i karę, i jeszcze oddał za benzynę, ponieważ, nie był w stanie dogadać się po angielsku z biurem, gdzie odbieraliśmy auto.
W sumie ze sprawy wyszliśmy z tarczą, ale załatwienie czegokolwiek za wielką wodą to jest jakiś dramat.

Parafrazując więc - na swoje narzekacie, a cudzego nie znacie, oj nie.

USA wynajem aut

Skomentuj (37) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 520 (594)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…