Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#47981

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jakiś czas temu (w 2008 roku bodajże) pewna spółka windykacyjna kupiła mój "dług". W zasadzie w momencie kiedy dostałem wezwanie do zapłaty z informacją o cesji wierzytelności - dług był już przedawniony, więc za długo się nie zastanawiając poinformowałem rzeczoną firmę o takim stanie rzeczy.

W zasadzie był chwilowo spokój, aż dostałem pewnego dnia jakieś enigmatyczne pismo (nie wiem czy tak to w ogóle nazwać), z którego nic konkretnego nie wynikało. Jako, że ciekawska ze mnie bestia to zadzwoniłem zapytać uprzejmie "WTF is that shit?". No i cóż, okazało się, że to właśnie ta firma taki sobie sposób wymyśliła, żeby zdobyć mój numer telefonu.

No i zaczęły się smsy: "Firma vindykacyjna (sic!)... bla bla". Z różnych numerów, czasem bez podpisów (np. sms: "zadzwoń, na pewno się dogadamy" - koniec, nic więcej).

Delikatnie mówiąc się poirytowałem takim stanem rzeczy i zadzwoniłem do w/w aby wyjaśnić sobie co-nieco. Oto przebieg rozmowy:

1. Pani odbiera telefon i przeprowadza profesjonalną weryfikację rozmówcy: "pan alatorde (tu jedynie moje imię), tak?", na co ja odpowiadam "tak". Ot, profesjonalna weryfikacja, nie ma bata.
2. Pani pyta kiedy zapłacę, kiedy odpowiadam, że nie zapłacę jest bardzo tym faktem zbulwersowana.
3. Pytam panią czy posiadają jakiekolwiek dokumenty na istnienie jakiegokolwiek długu. Pani odpowiada: "my nie musimy nic posiadać, to pan ma dług i pan ma udowodnić, że nie jest pan winny".
4. Tarzam się ze śmiechu bo dawno takich pierdół nie słyszałem, kiedy dochodzę do siebie pytam o podstawę prawną.
5. Pani odpowiada (czy raczej czyta): "artykuł 6 kodeksu cywilnego mówi, że ciężar udowodnienia faktu spoczywa na osobie która wywodzi z danego faktu skutki prawne" (sparafrazowane). Pytam: "Ale to państwo próbujecie wywodzić skutki prawne z rzekomo istniejącego długu. Czemu więc nie udowodnicie państwo, że rzeczony dług istnieje?"
6. Pani nie jest w stanie odpowiedzieć, bo niestety nie rozumiała przepisu, który mi przekazała. Próbuje jeszcze chwilę się wykręcać, że to ja jestem dłużnikiem, więc mam zapłacić.
7. Pytam o kontakt z administratorem bezpieczeństwa informacji, w związku z rażącym naruszeniem przepisów ochrony danych osobowych.
8. Pani nie wie o kogo chodzi, bo ona "nie zna".
9. Ręce mi opadają, wobec tak niebywale profesjonalnej argumentacji nie mam w zasadzie co odpowiedzieć.

Jak to ktoś kiedyś powiedział: "Kłótnia z idiotą jest jak gra w szachy z gołębiem. Możesz być lepszy ale gołąb i tak poprzewraca figury, nasra na szachownicę i będzie się cieszył, że wygrał".

Cóż, stwierdziłem, że zmienimy formę - wysłałem maila z bardzo dokładnym opisem całej sytuacji.

Począwszy od informacji, że faktura była wydana w roku w którym nie byłem jeszcze pełnoletni, więc nie było możliwości abym samodzielnie podpisał umowę cywilnoprawną na świadczenie jakichkolwiek usług, przez fakt, że nigdy nie otrzymałem żadnych dokumentów, skończywszy na wątpliwej jakości bezpieczeństwie przetwarzania danych osobowych.

Zażądałem usunięcia danych w trybie natychmiastowym, odpowiedź ABI na moje zarzuty dotyczące zaniedbań w weryfikacji LUB udowodnienie winy. W przeciwnym razie - skarga do GIODO.

Odpowiedź otrzymałem, przyznam szczerze, że zwaliła mnie z nóg.

Ogólny kontekst był taki:
"Przetwarzamy, bo nam dał te dane poprzedni wierzyciel, jak pan zapłaci to usuniemy dane. Dokumentów panu nie damy, bo nie mamy. Wierzyciel też nie ma, bo termin archiwizacji u niego minął.

Proszę zapłacić, oto numer konta: ..."

Na temat bezpieczeństwa danych - ani słowa. W ogóle to na pismo odpisała "osoba prowadząca", której możliwości decyzyjne w tej firmie sprowadzają się pewnie do wyboru: kawa z mlekiem/bez mleka.

Tak więc poszła skarga do GIODO, czekam na odpowiedź.

Intrum Justitia

Skomentuj (39) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 692 (752)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…