Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#48421

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dwa tygodnie temu we wtorek, mój laptop nie mógł połączyć się z internetem. Jako że w tej dziedzinie jestem kompletnym laikiem, wolałam nic nie robić i poczekać do rana, aż mój Facet wróci z pracy.
Poszperał, posprawdzał, coś tam "wyczyścił"- komputer jest ok, a internet ja nie działał, tak nie działa.
Dzwonię więc do naszego dostawcy internetu, aby dowiedzieć się o co może chodzić. Rozmowa przebiegła w wyjątkowo napiętej atmosferze, ponieważ konsultantka była niemiła, używała zwrotów typu: "numer klienta", "awaria jest", "nie wiem". Ogólnie czułam się jak intruz, i najlepiej by było gdybym się natychmiast rozłączyła. Zapytałam jednak dlaczego jest taka niemiła, przecież ja się do niej grzecznie odnoszę, dowiedziałam się że to nie moja sprawa, żebym głowy nie zawracała, a tak na marginesie to jest awaria i że na następny dzień internet będzie działał. Poprosiłam o nazwisko, jednak Pani odparła że nie ma obowiązku powtarzać swoich danych, jeśli zrobiła to na początku (pomijam fakt, że powiedziała je niemal z prędkością światła).

Lekko poirytowana postanowiłam poczekać do jutra. Wróciłam z pracy, wykonałam milion czynności, poszłam na spacer z psem. Wieczorem(około 19) odpalam komputer - internetu niet, więc dzwonię dowiedzieć się kiedy mogę liczyć na usunięcie awarii. Tym razem bardzo pomocna Pani Konsultantka po chwili rozmowy powiadomiła mnie, że żadnej awarii nie było i prawdopodobnie poprzedniego dnia zostałam najnormalniej w świecie spławiona. Z łączem wszystko jest ok, ostatnia awaria była rok temu - wina musi leżeć po stronie komputera.

Wkurzyłam się, ponieważ kupiłam go może ze 2 miesiące temu a tu już awaria. Dla pewności poszłam zapytać sąsiadów(ten sam dostawca w całym bloku) - u nich wszystko ok. Nic mi nie pozostało jak udać się do serwisu.
Kolejnego dnia przed pracą komputer zaniosłam do naprawy. Przy odbiorze ręce mi opadły, ponieważ okazało się że jest w 100% sprawny... Zgłupiałam.
Mężczyzna mój wraca z pracy, chwyta za telefon i dzwoni na infolinię zapytać co dalej. Pan Konsultant okazuje się bardzo niemiłym i niecierpliwym człowiekiem. Rozmowa przebiegała identycznie jak pierwsza, tj. Pan z łaską odpowiadał na każde zadane pytanie. Kolejny raz usłyszeliśmy, że mamy "lipny" komputer (dosłownie tego słowa użył) a oni przecież na to nic nie poradzą. Luby wkurzył się i rzecze:
T - Przepraszam Pana za to co powiem, ale kolejny raz nie dam się spławić. 3 dzień nie mamy internetu, dzwonimy do Państwa już 3 raz - telefony też kosztują. Rachunek co miesiąc jest płacony w terminie, więc nie rozumiem dlaczego 3 dzień nie możemy uzyskać konkretnej informacji?
K - Waż słowa!
T - Słucham? Nie powiedziałem nic obraźliwego.
K - Nie rozmawiasz z byle kim!
T - Bardzo proszę o Pana nazwisko.
K - A po co panu moje nazwisko?
T - Po to, aby złożyć na Pana skargę.
K - Podałem na początku, teraz nie muszę powtarzać, w przeciwieństwie do Ciebie ja znam swoje prawa, żegnam - rozłączył się.

Tomek siedział jak wryty, ja natomiast na kartce spisałam godziny oraz czas trwania rozmów z Konsultantami, aby nazajutrz w pracy wysłać maila ze szczegółowym opisem zaistniałych sytuacji.
Na odpowiedź nie musiałam długo czekać, zaledwie kilka godzin. W mailu zwrotnym znajdowała się prośba o podanie przypisanego mi numeru klienta oraz o chwilę cierpliwości aż rozpatrzą moją skargę.
Po kilku dniach, za pomocą Poczty Polskiej otrzymałam pismo z przeprosinami i wyjaśnieniem sytuacji.

Aha, zapomniałabym! Zablokowali nam dostęp do internetu, ponieważ od 2 miesięcy rzekomo za niego nie płacimy. Nie otrzymywaliśmy żadnych wezwań do zapłaty ani maili na ten temat. Okazało się, że prawdziwy dłużnik otrzymywał wezwania, a internet przez pomyłkę zablokowali nam.
A wszystko przez to, że mam jedno z tych popularnych w Polsce nazwisk, typu Kowalska, Dąbrowska :)

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 235 (311)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…