Współlokatorzy (o których wspominałam w poprzedniej historii) nie mają drzwi do pokoju. Pozbyli się ich gdzieś w okolicach grudnia przez głośne trzaskanie i nadużywanie na nich siły (owszem, da się wymownie trzaskać drzwiami harmonijkowymi...). Jako, że mieszkanie wynajmujemy - musieli czekać, aż właściciel kupi im nowe.
Reszta osób mieszkających starała się im iść na rękę jak tylko mogła: ograniczenie wychodzenia z pokojów w nocy do minimum, w miarę możliwości "niepatrzenie" w stronę ich pokoju. Z rana też bez tłuczenia się garnkami czy czajnikiem nawet.
Wczoraj wieczorem, wychodząc z powodu pełnego pęcherza została zwrócona mi uwaga, żebym PUKAŁA przed WYJŚCIEM z pokoju. Z mojego pokoju.
Zatkało mnie.
Drzwi przyjechały dzisiaj. Czekamy na wstawienie.
Reszta osób mieszkających starała się im iść na rękę jak tylko mogła: ograniczenie wychodzenia z pokojów w nocy do minimum, w miarę możliwości "niepatrzenie" w stronę ich pokoju. Z rana też bez tłuczenia się garnkami czy czajnikiem nawet.
Wczoraj wieczorem, wychodząc z powodu pełnego pęcherza została zwrócona mi uwaga, żebym PUKAŁA przed WYJŚCIEM z pokoju. Z mojego pokoju.
Zatkało mnie.
Drzwi przyjechały dzisiaj. Czekamy na wstawienie.
współlokatorzy
Ocena:
657
(727)
Komentarze