Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#48579

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Oto kolejny zwykły dzień w pracy serwisanta sprzętu komputerowego:

Pewien pan (nazwijmy go U) zadzwonił do mnie bo założył firmę i zapytał czy nie zainstaluje mu systemu operacyjnego, skonfiguruję serwera i jeszcze parę innych rzeczy.

Pełen nadziei na szybki zarobek (ale mając w świadomości problemy które mogą wyjść "w praniu") poszedłem na spotkanie. Kiedy dotarłem na miejsce okazało się, że pan U ma 20 komputerów, serwer, drukarki i coś tam jeszcze. Trzeba to wszystko podłączyć i skonfigurować. W ciągu naszej rozmowy zaczął mówić coś o 200 złotych (wydawało mi się, że to cena za jedno stanowisko, chociaż wydawało mi się coś za dużo, ale to nic) i spytał czy się zgadzam. Szczerze mówiąc, ciężko byłoby odmówić tak kuszącej jak się wydawało propozycji.

Wtedy się zaczęło. Pan U wręczył mi banknot stuzłotowy i stwierdził, że druga połowa po skończonej pracy. Osobiście stwierdziłem, że to raczej dowcip, więc powiedziałem, że odmawiam. Wtedy powiedział, że będę płacił karę, bo tak mówi umowa. Tutaj zaczyna się ta "gorsza" część opowieści.

Zdziwiłem się o jaką umowę chodzi, bo nie zdjąłem dobrze kurtki, nie mówiąc nic o czytaniu jakiejkolwiek umowy, ani jej podpisywaniu. Wtedy pan U, grożąc mi znajomościami w urzędzie miasta i bratem policjantem* z łaską równą królowi, a na pewno księciu WRĘCZYŁ mi "umowę" (chociaż to obraza dla wszystkich umów, bo była pomięta jak wyciągnięta psu z gardła). Punkt bodajże trzeci tejże "umowy" mówił że "Wyrażenie ustnej zgody na realizację usługi jest jednoznaczne z zapoznaniem się i akceptacją poniższej umowy". Nie wiem jak chorą psychikę trzeba mieć, aby napisać coś takiego, ale jeszcze lepszy jest punkt następny który mówi, że "Odstąpienie lub opóźnienie w realizacji usługi jest zagrożone karą 600 złotych od stanowiska". W tej "umowie" jeszcze kilka punktów było równie ciekawych, ale te dwa są kluczowe.

Po takiej lekturze, nie wiedziałem jakie trzeba mieć problemy psychiczne by móc coś takiego wymyślić. Wtedy grzecznie odmówiłem. Pan U zaczął się wykłócać, że z tym do sądu pójdzie, bo tak jest w "umowie". Widocznie zapomniał o jednym bardzo ważnym fakcie, a mianowicie, że tylko podpisana umowa jest ważna (chociaż niektórzy kombinują żeby to ominąć). Jeszcze żeby było ciekawiej, złapał za telefon stacjonarny i zaczął dzwonić do swojego brata. Niestety nie wiedział, że zauważyłem, że telefon nie jest podłączony do sieci telefonicznej i zrobił z siebie jeszcze większego debila (może myślał, że zrobię mu to w gratisie). Pożegnałem się z nim w krótkich żołnierskich słowach i wyszedłem nie wiedząc czy mam się śmiać czy płakać.

Taki zwykły dzień w pracy serwisanta sprzętu komputerowego.

*jego znajomości w urzędzie miasta okazały się być znajomością z panią w okienku, z którą pokłócił się w okienku w urzędzie miasta zakładając firmę, a brat policjant pracuje owszem w policji, ale w sekcji ruchu drogowego zwanej potocznie "drogówką" i zamknął by go gdyby mógł, bo to oszust i krętacz.

uslugi

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 690 (732)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…