Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#48725

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jak działa nasz system opieki zdrowotnej dla kobiet z niepowodzeniami położniczymi? Jak się domyślacie, fantastycznie.

Kobieta we wczesnej ciąży. Lekarz informuje, że w razie jakichkolwiek plamień trzeba natychmiast konsultować sprawę. Zaczyna plamić. Zestresowana jedzie prosto na izbę przyjęć szpitala. Tam po długim czasie oczekiwania, nieprzyjemnym badaniu przy braku jakiejkolwiek prywatności (rodzina wejść nie może, ale otwarte drzwi i przewijający się przez gabinet tabun pań z rejestracji i innych pracowników nie związanych bezpośrednio ze sprawą jest w porządku) odsyłają bez zwolnienia z pracy, choć następnego dnia bardzo cięzki dzień, co pacjentka zgłasza. Lekarz mówi, że ma iść normalnie do pracy, bo i tak "jak ma coś być to będzie".

Pacjentka wraca na izbę przyjęć dwa dni później, bo krwawienie się nasiliło. Znów odsyłają ją z kwitkiem i w niewybrednych słowach (z przekleństwem włącznie) ochrzaniają, że nie można się tak co chwila badać i proszę wrócić, jak będzie się lało wiadrami.

Pacjentka traci ciążę. Lekarz, który ją informuje o tym, że serce przestało bić, jest wyraźnie obruszony jej łzami, każe przestać płakać i sobie idzie.

Pacjentka trafia na kontrolę lekarską. Chce się dowiedzieć, co się stało. I dowiaduje się, że nie wiadomo i że wychodzi się z założenia, że to "przypadek". I że do badań mających na celu znalezienie przyczyny niepowodzenia przysługuje jej prawo dopiero po trzeciej stracie.

Wróć, jak trzeci raz przeżyjesz ten sam koszmar, może wtedy się zaczniemy zastanawiać, co jest nie tak. Ciekawa jestem, czy po trzeciej stracie kobietę poinformują, że teraz już może pójść na badania i najbliższe zapisy na badania odbędą się za rok.

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 274 (348)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…