Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#48741

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Było to kilka lat temu- pewnego letniego dnia odbieram telefon z nieznanego numeru i słyszę 'Dzień dobry, nazywam się tak i tak, nie zna mnie Pan, ale mamy wspólnego znajomego (tu pada imię i nazwisko mojego brata)'. Nieco rozbawiony odpowiedziałem że 'znajomy' to może niezbyt precyzyjne okreslenie, na co gość praktycznie niespeszony powiedział 'no tak, tak, w kazdym razie brat powiedział ze jest Pan człowiekiem który nie lubi wyrzucac pieniędzy w błoto, czy tak jest rzeczywiście?'. Wstep jak z najdurniejszego manual'a dla akwizytorów, ale oparłem się pokusie powiedzenia 'nie, uwielbiam wyrzucac pieniądze w błoto ;)'- prawdę mowiac sądzilem że to może jakis znajomy mojego brata i nie chciałem (jeszcze wtedy) byc nieuprzejmy. Odpowiedziałem tylko 'chyba nikt nie lubi'. Po tym wstepie pan zaczał proponowac mi spotkanie w celu sporządzenia planu inwestowania, czy jak to się nazywało, oczywiście niezobowiązująco i w ogóle w zasadzie to robi mi przysługę. Jeszcze wtedy sądziłem ze jest to może faktycznie znajomy mojego brata, więc zgodzilem się. Po odłozeniu słuchawki postanowilem zadzwonic do brata i opieprzyc go za dysponowanie moim numerem bez mojej zgody i ogólnie dowiedziec się cóż to za rekin finansjery mnie odwiedzi.

Okazało się, zgodnie z moim rosnącym przekonaniem, ze nie jest to żaden jego 'znajomy', tylko gośc ktory dostał jego numer od kogos innego, po czym podczas tego wielce powaznego spotkania z moim bratem naciagnął go na dalsze. Wkurzyłem się, ale uznałem ze jakos przeżyję ta jego wizytę, i nie dam się na nic naciagnąć.

Kilka dni poźniej gośc przyszedł do mnie- młody koleś w tanim garniturze, teczuszka, lakierki... ogólnie jeden z tysięcy tzw. 'doradców finansowych' jakich chwile przed kryzysem zatrudniały na potęge rózne firmy-krzaki. Zaczeło się dośc miło, porozmawialismy sobie trochę o inwestycjach w fundusze inwestycyjne itp. Pan trochę mnie bawił, zrobił mi 'efektowna prezentację' gdzie za pomoc słuzył zestaw tekturowych flashcard'ów (tresci wiele nie było), opowiadał o swojej firmie, oczywiście wiodącej na rynku, zatrudniającej fachowców, doświadczonych finansistów, gdzie on w tym łańcuszku robi za pierwsze ogniwo, po czym przekazuje klientów tymże ekspertom.

Generalnie po chwili zaczęło robic się dośc nudno, niemniej dotarł do głownego punktu programu, czyli do 'planu finansowego'- oczywiście jest to podstawa efektywnego inwestowania, wymagająca fachowej wiedzy i on, wielkodusznie, przygotuje mi taki plan . Zanim dałem radę ustosunkowac się do wypowiedzi usłyszalem 'a zapłata dla mnie bedzie 14 rekomendacji od Pana, czyli 14 numerów telefonów Pana znajomych i rodziny, do których będe mogł dotrzec ze swoja ofertą'. W tym momencie prawie mnie zatkało- owszem, spodziewałem się że ten temat wypłynie jako prośba, ale nie chciało mi się w głowie pomieścić że ktos moze sobie wyobrażac że ot, tak sobie, otrzyma ode mnie te numery, a juz tym bardziej w takiej liczbie. Szybko wyobrazilem sobie jak grono moich znajomych kurczy się właśnie o 14 osob ktore nie beda miały ochoty więcej ze mna rozmawiac i odpowiedzialem 'zatem widzę problem, poniewaz nie mam w zwyczaju udostepniać cudzych numerów bez zgody zainteresowanych- osoby te moga sobie tego nie zyczyć, podczas gdy Pan przedstawi im sie jako moj znajomy, co moze mnie postawic dodatkowo w złym swietle'.

Gośc na moment zdębiał- wygladało na to ze ten punkt scenariusza w myslach dawno juz odfajkował. Zaczęły sie pytania 'no jak to?' 'a dlaczego?' itp, wreszcie stwierdzenie 'no ale przeciez jesli przygotuje Panu ten plan to się napracuję, a nic za to nie bede miał'. Na moje zapewnienie ze nie wymagam od niego pracy za darmo i nie wiedzialem ze od takiej własnie zaplaty uzależniona była jego wizyta, rzucil tekstem który mnie powalił 'Czy zatem mam rozumiec ze Pan za taki plan wolałby normalnie zaplacic? Musze zaznaczyć ze usługa taka warta jest 400 Euro, a Pan moze otrzymac ją jedynie w zamian za rekomendacje'. Naprawdę ledwo udało mi się nie parsknąc śmiechem, poinformowałem Pana że owszem, gdyby cena była przystępna, to wolałbym faktycznie zaplacić ze swoich pieniędzy lub zasobów, zamiast cudzymi numerami telefonów, po czym zakomunikowałem mu ze na tym kończymy nasze spotkanie. Pan natychmiast przestał byc uprzejmy, rzucił 'skoro tak to do widzenia', wcisnął mi w rękę wizytówkę mowiąc 'jakby Pan potrzebował kredytu to prosze dac znac', po czym wyszedł. Wizytówka wylądowała w surowcach wtórnych...

Później dzwoniło do mnie jeszcze ze 3 takich spryciarzy- ten sam tekst na wejściu, te same hasła, ale tych juz posyłałem na drzewo od razu, pamiętając zawsze zeby później dac solidny op...dol życzliwemu który dał naciagaczowi moj numer. Sądzę że tego typu metody szybko odbiły sie czkawką wszystkim tym firemkom pseudo-finansowym, choc ciekawiło mnie równocześnie ile telefonów w ten sposób zdobyli, i ilu ludziom bez sensu zawracali glowę- sądząc po reakcji pana 'doradcy', odmowa podania 'rekomendacji' trafiała się rzadko...

'doradcy finansowi'

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 161 (233)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…