Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#48744

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Nie dawno głośno było o skeczu kabaretu Limo o "katolickich terrorystkach".
O tym jak bardzo coś jest na rzeczy przekonałam się ostatnio.

Jestem mamą tegorocznej "komunistki". W poniedziałek młoda przyniosła informacje o zebraniu organizacyjnym w sprawie komunii w czwartek o 16.
W czwartek w prawdzie miałam nocną zmianę w pracy, ale na 19, więc pomyślałam, że bez problemu zdążę.
Jednak już w środę nowa informacja, że zebranie jest o 18. Załatwiłam więc w pracy, że się trochę spóźnię, co jak zdaję sobie sprawę nie było fajne dla osoby, którą zmieniałam, bo po 12 godzinach pracy każdy marzy o pójściu do domu. Ale na szczęście koleżanka zgodziła się na 15 minut spóźnienia.

W czwartek idę do kościoła i widzę rodziców biegnących z wywieszonym językiem, którzy też pozwalniali się z pracy wcześniej, wszyscy biegiem na zebranie.
Okazuje się, że zebranie zacznie się Mszą Świętą w intencji rodziców dzieci pierwszokomunijnych. Rodzice skonsternowani, bo miało być zebranie, nic nikt o mszy nie mówił, no ale przecież się głupio tak oburzać, że ksiądz odprawia mszę w naszej intencji. Zajęliśmy miejsca w ławkach pomiędzy nami wiele, bardzo wiele starszych pań w moherowych beretach, widocznie też by nas, rodziców chciały wesprzeć modlitwą.
Msza się odbywa, na szczęście krótka, ale ja trochę się denerwuję wewnętrznie, że będę musiała wyjść wcześniej i nie będę na zebraniu.

Msza się skończyła, błogosławieństwo i starsze panie zbierają się do wyjścia....
Nic z tego. Któraś z babć w pierwszym rzędzie inicjuje Litanię, cały kościół się modli, bo przecież nie wypada przerwać modlitwy...
Litania się kończy, lecz zanim ktokolwiek zdąży zareagować kolejna śpiewnym głosem następna litanię.
A czas mojego zebrania płynie, płynie, płynie...
Koniec modlitwy, następna już gotowa, repertuar maja przygotowany, rozległy...
Na szczęście po drugiej litanii ksiądz stanowczo podziękował paniom, poprosił rodziców do pierwszych ławek i panie się zmyły.
Rezultat był taki, że na zebraniu byłam jakieś 10 minut, resztę spraw znam z drugiej ręki.

Przez tą godzinę w kościele przemarzłam do szpiku kości. Tak sobie myślę, że tym babkom nie jest zimno tak przesiadywać w tych słabo ogrzanych murach, zwłaszcza, że co chwila któraś kaszlała, smarkała.
Katoterrorystki nie potrzebują granatów. Im wystarcza modlitewnik.

Skomentuj (81) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 642 (1120)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…