Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#48830

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia z serii służby zdrowia. Bardziej komiczna niż piekielna, choć jak się dogłębniej zastanowić nie ma się w sumie z czego śmiać.

Parę lat temu chcąc nie chcąc poszłam do szkoły parszywie się czując. Mówiąc parszywie, nie mam na myśli kataru czy bólu głowy (choć i on potem się pojawił), a raczej stan lekkiej gorączki. Niestety lekka gorączka szybko zamieniła się w wysoką gorączkę, więc po telefonie nauczyciela zostałam przez rodziców zabrana ze szkoły i zawieziona do lekarza. Jako że chodnik mi skakał i falował przy każdym kroku, dobroduszna mama poszła ze mną do przychodni, gdzie następnie podeszła do recepcji wyjąć moją kartę.

I tu zaczyna się historia właściwa. Początkowo myślałam że to gorączka płata mi figle i mam omamy, ale mama potem wszystko potwierdziła. Wszedł wtedy nowy przepis, że do karty ma wgląd jedynie osoba, której nazwisko ta karta nosi. Czytaj moja mama nie miała prawa nawet dostać do ręki mojej karty. Oczywiście mogłam wydać pisemne oświadczenie że wyrażam zgodę, aby mama mogła to zrobić. A raczej nie do końca mogłam, ponieważ miałam wtedy 15 lat więc byłam niepełnoletnia. Oświadczenie takie więc mógł wydać mój prawny opiekun, którym jest... moja mama. Tak więc musiała ONA napisać oświadczenie w którym upoważnia SIEBIE do zaglądania w moją kartę.

Czy naprawdę tym zajmuje się służba zdrowia? Wymyślaniem bezsensownych papierów bez których rodzic nie ma prawa wglądu w kartę zdrowia własnego dziecka? Żeby osoba upoważniająca musiała wpisywać dwa razy swoje nazwisko na oświadczeniu jako osoba upoważniająca jak i upoważniania?

PS. Nie ma mowy o pomyłce. Mama 4 razy pytała się czy aby na pewno dobrze zrozumiała co ma zrobić.

służba_zdrowia

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 568 (644)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…