Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#49141

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Czytając ostatnio kilka szkolnych historii wróciły do mnie wspomnienia z podstawówki. O ile tę szkołę wspominam raczej dobrze, to jednak zdarzały się i mniej ciekawe sytuacje.

O ile WF powinien być jednym z najprzyjemniejszych przedmiotów, o tyle dla mnie był zwyczajną katorgą. Jednym z powodów dla których znienawidziłam go wtedy i zostało mi tak do dzisiaj, była nauczycielka, nazwijmy ją Panią S. Kobieta niskiego wzrostu, dosyć przysadzista, nie pamiętam żeby kiedykolwiek sama pokazywała nam jakieś ćwiczenia. Zawsze tylko wszystko komentowała, krzyczała na nas i była wyjątkowo nieprzyjaźnie nastawiona. Nie robiła nic, żebyśmy polubili WF, a nawet śmiem twierdzić, że miała zupełnie odwrotne zamierzenie.

Jej piekielność dotknęłam mnie także bezpośrednio. Była to 4 bądź 5 klasa. Graliśmy w dwa ognie, bądź bardziej potocznie i mniej poprawnie mówiąc w zbijaka. Gra na czym polega myślę, że wszyscy wiedzą, ale jeżeli się mylę to w skrócie mówiąc są dwie drużyny, które rzucają w siebie piłką. Zawsze graliśmy piłką do siatki, która jest lekka i miękka i za bardzo nie bolało jak się dostało. Jednak Pani S. postanowiła dać nam piłkę do ręcznej. Na początku jak i w trakcie gry wielokrotnie prosiliśmy o zmianę piłki ponieważ oberwanie tą od ręcznej jest bardzo bolesne. Pani S. była jednak nieugięta i tak ma być bo tak ona chce.

Z WFu zawsze byłam kiepska i zdawałam sobie z tego sprawę, więc żeby uniknąć krzyków Pani S. przez całą grę że nie umiem grać, dawałam się zbić przy pierwszej okazji i resztę przesiedziałam na ławce. Teraz jednak, bojąc się dosłownie tej piłki, starałam się uciekać a nawet łapać. Szło mi zaskakująco dobrze. Do czasu. Pomimo że grały same dziewczyny, kilka z nich naprawdę miało siłę w rękach i rzucały mocno. Piłkę rzuconą przez taką właśnie dziewczynę próbowałam złapać. Nie wiem jak to się stało, ale piłka wyleciała mi z rąk a ja poczułam wyjątkowo ostry ból w małym palcu.
Usiadła na ławce. Zgłosiłam Pani S. że boli mnie palec, ale tamta tylko pokręciła niezadowolona głową i kazała usiąść. Ból nie przechodził. Nasilał się. Palec zaczął puchnąć i sinieć. Gdy nadeszła druga runda gry, Pani S. kazała mi grać. Odmówiłam pokazując jej piękny fiolet na palcu. Nie była zadowolona, ale pozwoliła mi siedzieć. W końcu po moich (kilku!) prośbach pozwoliła mi iść do pielęgniarki.
Pielęgniarka popatrzyła, popytała (palca mogłam ledwie przygiąć i to z dużym bólem) i stwierdziła, że ona nic nie może zrobić, bo sprawa wygląda zbyt poważnie. Czymś posmarowała, unieruchomiła, zadzwoniła po rodziców, zawiadomiła wychowawczynię, dyrektorkę i Panią S.
Rodzice przyjechali, zabrali i do przychodzi. Tam powiedzieli to samo co pielęgniarka i odesłali do szpitala na ortopedię. Badanie, wywiad, trochę gadania lekarza na Panią S., prześwietlenie. Palec pęknięty. Założona szyna, palec zabandażowany, zgłosić się na kontrolę i zdjęcie opatrunku za 2 czy 3 miesiące, nie pamiętam dokładnie.

No i tak żyję sobie dalej jeden tydzień, drugi, trzeci. Ręka lewa, więc z pisaniem problemu nie ma, no ale na WFie ćwiczyć się nie da. Czy aby na pewno? Takie zadanie musiała zadać sobie Pani S. gdyż pewnego razu, gdy siedziałam na ławce, Pani S. usiadła obok mnie i wywiązuje się dialog:
Pani S.: Może przyniesiesz w końcu jakieś zwolnienie z WF.
ja: Przyniosę. Za 2 miesiące idę na kontrolę, wtedy lekarz wypisze. (dla ścisłości, lekarz uznał, że nie ma na razie potrzeby wypisywać zwolnienia, bo palec zabandażowany i w szynie, a po zdjęciu jej będzie widać na ile wypisać)
Pani S.: Ale jakie za 2 miesiące?! Ja teraz teraz muszę mieć, żeby wiedzieć na jakiej podstawie nie ćwiczysz na moich zajęciach.
ja: (podnosząc demonstracyjnie rękę) Bo mam palec w szynie.
Pani S.: To nie ma znaczenia. Może tobie nic nie jest i możesz ćwiczyć!
Wytrzeszczyłam oczy jak żaba i z racji że na dniach miała przyjechać ciocia lekarz powiedziałam że przyniosę. Ciocia rzeczywiście wypisała zwolnienie do dnia wizyty. A co do kontroli, to szynę rzeczywiście mi zdjęli. Po to, żeby wymienić ją na nową na kolejne 2 miesiące, bo było za mało. Lekarz słysząc historię powiedział żebyśmy zdjęli szynę już sami i nie przychodzili po zwolnienie tylko wypisał je od razu. Do końca roku i to od dnia złamania a nie wizyty.

Teraz mi powiedzcie, jak nauczycielka mogła twierdzić że mnie nic nie jest, skoro złamałam palec na jej zajęciach, a pielęgniarka osobiście powiadomiła ją o zabraniu mnie z lekcji do lekarza. No tak, w sumie mogłam sobie chodzić z zawiniętym palcem dla zabawy.

szkoła nauczyciele WFu

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 8 (98)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…