zarchiwizowany
Skomentuj
(28)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Pazerność i bezczelność ludzka nie znają granic. Bo inaczej tego nazwać nie można.
Kilka dni temu zmarła moja babcia od strony mamy. Niestety wiąże się to z załatwieniem wszelkich pogrzebowych formalności. Moja babcia całe życie związana była z parafią zupełnie inną niż jej `przydziałowa` i w tej także chciała być pochowana. Również wiadomym było od razu, że pogrzeb poprawadzi ksiądz, który uczył u mnie w liceum, a z którym nawiązałam swojego rodzaju przyjaźń mimo mojego dość nieprzychylnego podejścia do instytucji kościoła samej w sobie.
Niestety, mimo tych ustaleń musiałyśmy z mamą wybrać się do parafii babci (ot, taki wymóg), bo ksiądz z tejże i tak ma obowiązek być na pogrzebie. Dopełniłyśmy formalności, zawiadomiłyśmy, że mszę poprowadzi ksiądz z zewnątrz i wydawałoby się, że na tym koniec. No właśnie - wydawałoby się. Oczywiście musiało paść pytanie, czy mama wesprze kościół ofiarą. Szczerze odpowiedziała, że w chwili obecnej jej na to zwyczajnie nie stać, bo pogrzeb - jak to pogrzeb, jest dość sporym wydatkiem; nie wspominając o fakcie, że gdyby nie wymóg powiadomienia parafii zmarłego, to ta nie miałaby nic wspólnego z pochówkiem. Pani sekretarka pomruczała pod nosem z niezadowoleniem i na tym skończyła się nasza wizyta w kancelarii.
Nie minęły dwa dni. Mama odbiera telefon.
- No kiedy wpłaci pani ofiarę?
A mi, głupiej, całe życie wydawało się, że ofiara to rzecz dobrowolna i kto jak kto, ale pracownicy kościoła powinni być pełni wyczucia i empatii dla bliźnich.
Kilka dni temu zmarła moja babcia od strony mamy. Niestety wiąże się to z załatwieniem wszelkich pogrzebowych formalności. Moja babcia całe życie związana była z parafią zupełnie inną niż jej `przydziałowa` i w tej także chciała być pochowana. Również wiadomym było od razu, że pogrzeb poprawadzi ksiądz, który uczył u mnie w liceum, a z którym nawiązałam swojego rodzaju przyjaźń mimo mojego dość nieprzychylnego podejścia do instytucji kościoła samej w sobie.
Niestety, mimo tych ustaleń musiałyśmy z mamą wybrać się do parafii babci (ot, taki wymóg), bo ksiądz z tejże i tak ma obowiązek być na pogrzebie. Dopełniłyśmy formalności, zawiadomiłyśmy, że mszę poprowadzi ksiądz z zewnątrz i wydawałoby się, że na tym koniec. No właśnie - wydawałoby się. Oczywiście musiało paść pytanie, czy mama wesprze kościół ofiarą. Szczerze odpowiedziała, że w chwili obecnej jej na to zwyczajnie nie stać, bo pogrzeb - jak to pogrzeb, jest dość sporym wydatkiem; nie wspominając o fakcie, że gdyby nie wymóg powiadomienia parafii zmarłego, to ta nie miałaby nic wspólnego z pochówkiem. Pani sekretarka pomruczała pod nosem z niezadowoleniem i na tym skończyła się nasza wizyta w kancelarii.
Nie minęły dwa dni. Mama odbiera telefon.
- No kiedy wpłaci pani ofiarę?
A mi, głupiej, całe życie wydawało się, że ofiara to rzecz dobrowolna i kto jak kto, ale pracownicy kościoła powinni być pełni wyczucia i empatii dla bliźnich.
kościół
Ocena:
251
(309)
Komentarze