Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#49452

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
W sumie to od kilku dni zastanawiam się, czy opisać tę historię. Czy jest ona piekielna- o tym zadecyduje każdy z Czytelników. Skąd moje wahanie? Chyba stąd, że wielu z Was, komentując, zapewne napisze: " No, wyżaliłaś się i co z tym dalej zrobiłaś?". Właśnie tu jest pies pogrzebany. Bo nie zrobiłam nic. Ale, niech będzie. Opisuję.

Najpierw jednak zadam pytanie: ile z Was, dziewczyny, robiąc zakupy w sieciowych drogeriach, tych z 'wyższej' półki, musiało się upominać o próbki? Osobiście rzadko mnie stać na takie kosmetykowe szaleństwo, ale czasem coś odłożę i udam się do drogerii celem dokonania zakupu droższego kosmetyku. Gdy jeszcze mieszkaliśmy z rodzicami poza granicami kraju było normą, że po każdej wizycie w drogerii otrzymywaliśmy wraz z zakupionymi produktami multum wszelakich darmowych próbek. Przecież po to są, by klientka dany kosmetyk wypróbowała na sobie a potem ewentualnie kupiła jego pełnowymiarową wersję. Takie postępowanie to norma. Tu, w Polsce za każdym razem wkładano mi do siatki jedną próbkę, czasem wcale a moje prośby o próbkę takiego czy siakiego kosmetyku ( zaznaczam, że za każdym razem dokonywałam zakupu za dość pokaźną kwotę) spotykały się z przewracaniem oczami w skrajnym zdziwieniu lub informacją, ze takich próbek sklep nie posiada. Z kolei moje zdziwienie budziły stojące na półkach puste testery perfum. No ale: co kraj to obyczaj, jak mawiają.

HISTORIA WŁAŚCIWA

Z miesiąc temu wpadłam przypadkiem na niewidzianą od czasów licealnych koleżankę. Gadka-szmatka, wymiana numerów komórek. Po kilku dniach dzwoni telefon. Koleżanka, nazwijmy ją Ewą, poprosiła o przetłumaczenie na język angielski CV i listu motywacyjnego, gdyż 'nagrywa' sobie pracę poza granicami kraju a w ciemno jechać nie chce. Nie ma problemu, dla mnie to chwila roboty. Póki co Ewa pracuje w jednej z takich kosmetycznych sieciówek. Ok, wpadłam do niej wieczorem, praca wykonana, kawa odpita, zbieram się do domu. Ku mojej konsternacji, wraz z podziękowaniami, została mi ofiarowana wielka siatka....próbek oraz propozycja, że jeśli czegoś będę potrzebowała to mam dzwonić, ona się postara mi załatwić tester. Za pół ceny.

Cóż...siatki nie przyjęłam, za propozycję grzecznie, choć odmownie podziękowałam. Znajomości kontynuować nie będę jednak.

PS

Tutaj jestem winna przeprosiny wszystkim paniom pracującym w sieciówkach drogeryjnych bo nie twierdzę wcale, że taka sytuacja jest w każdej drogerii. Nikogo nie chciałam swoją historią urazić ani obrazić. Była jednak ona dla mnie na tyle piekielna, że zdecydowałam się ją opisać wraz z przydługim wstępem.

pachnące sklepy

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 0 (128)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…