zarchiwizowany
Skomentuj
(38)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Z okazji kilku dni wolnego odwiedziłam dawno niewidzianą kuzynkę.
Dom na wsi, duży ogród. Siedzimy sobie pod drzewami, które zaczynają kwitnąć i wdychamy zapach pieczonego mięska, które lada chwila będziemy jeść.
Na kolana pcha mi się intensywnie synek kuzynki. Oczka zaczerwienione, z tego co wiem alergik i na ten temat schodzi rozmowa:
- Od dwóch tygodni walczę z jego objawami alergii i tyle z tego mam, że z lekkiego łzawienia mamy zapalenie spojówek, co rano oczka sklejone. Lekarz zmienia już kolejne kropelki, dodał maść a efektu brak - żali się kuzynka.
- Biedne te twoje oczka - mówię cmokając malucha we włoski - daje mamusia lekarstwo i nic.
- Mamusia daje lekarstwo i babcia daje lekarstwo - dodaje mały.
- A kiedy babcia ci daje lekarstwo? - dopytuje zaskoczona kuzynka.
- Jak mamusia wychodzi - odpowiada malec.
- A jak babcia daje lekarstwo?
- Babcia myje oczka mocno taką wodą - tłumaczy chłopczyk.
- Jaką wodą?! - kuzynka zupełnie skołowana spogląda na mnie, na syna.
- A taką ze słoiczka.
- Choć i pokaż mamie z jakiego słoiczka.
Kuzynka bierze syna za rączkę i idą do domu. Po chwili słyszę awanturę. Kłóci się kuzynka z teściową, włącza się mąż kuzynki i zaczyna się robić bardzo nieprzyjemnie.
Podsumowując.
Chłopiec ma alergie na pyłki, między innymi. Rodzice pomni faktu podają mu na tą alergię leki, bo utrzymać dziecka w domu nie sposób. W związku z pogodą tej dziwnej wiosny, trzeba było dołączyć lek w postaci kropli. Jednak zamiast być lepiej było coraz gorzej, bo teściowa wierzy tylko w święconą wodę, którą regularnie gałgankiem wymywała krople, a potem dodaną maść. Dodam, że stale tym jednym gałgankiem, zanurzonym w cudownym specyfiku o zastosowaniu wszelakim, bo świeżo święconym, przy okazji wizyty we wsi cudownego obrazu.
Jak to dobrze, że dzieci gadają szczerze wszystko o co spytać, bo kto wie co by było dalej.
Dom na wsi, duży ogród. Siedzimy sobie pod drzewami, które zaczynają kwitnąć i wdychamy zapach pieczonego mięska, które lada chwila będziemy jeść.
Na kolana pcha mi się intensywnie synek kuzynki. Oczka zaczerwienione, z tego co wiem alergik i na ten temat schodzi rozmowa:
- Od dwóch tygodni walczę z jego objawami alergii i tyle z tego mam, że z lekkiego łzawienia mamy zapalenie spojówek, co rano oczka sklejone. Lekarz zmienia już kolejne kropelki, dodał maść a efektu brak - żali się kuzynka.
- Biedne te twoje oczka - mówię cmokając malucha we włoski - daje mamusia lekarstwo i nic.
- Mamusia daje lekarstwo i babcia daje lekarstwo - dodaje mały.
- A kiedy babcia ci daje lekarstwo? - dopytuje zaskoczona kuzynka.
- Jak mamusia wychodzi - odpowiada malec.
- A jak babcia daje lekarstwo?
- Babcia myje oczka mocno taką wodą - tłumaczy chłopczyk.
- Jaką wodą?! - kuzynka zupełnie skołowana spogląda na mnie, na syna.
- A taką ze słoiczka.
- Choć i pokaż mamie z jakiego słoiczka.
Kuzynka bierze syna za rączkę i idą do domu. Po chwili słyszę awanturę. Kłóci się kuzynka z teściową, włącza się mąż kuzynki i zaczyna się robić bardzo nieprzyjemnie.
Podsumowując.
Chłopiec ma alergie na pyłki, między innymi. Rodzice pomni faktu podają mu na tą alergię leki, bo utrzymać dziecka w domu nie sposób. W związku z pogodą tej dziwnej wiosny, trzeba było dołączyć lek w postaci kropli. Jednak zamiast być lepiej było coraz gorzej, bo teściowa wierzy tylko w święconą wodę, którą regularnie gałgankiem wymywała krople, a potem dodaną maść. Dodam, że stale tym jednym gałgankiem, zanurzonym w cudownym specyfiku o zastosowaniu wszelakim, bo świeżo święconym, przy okazji wizyty we wsi cudownego obrazu.
Jak to dobrze, że dzieci gadają szczerze wszystko o co spytać, bo kto wie co by było dalej.
Ciemnota wiecznie żywa
Ocena:
1063
(1141)
Komentarze