Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#50054

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Matura.

Temat dość "na czasie", tak więc postanowiłem się podzielić moimi wspomnieniami z czasów liceum i przygotowań maturalnych. Chociaż minęło kilka lat, to mam wrażenie że za dużo się nie zmieniło...

Chodziłem do "Chrobrego" w Piotrkowie Trybunalskim, do klasy o profilu z rozszerzonym językiem polskim. Nasz polonista nas nie uczył, jak sam twierdził.
On nas przygotowywał do matury.

Sam proces przygotowywania polegał nie na nauce, a na wkuwaniu klucza. Dosłownie.

Achilles musiał być mniej heroiczny od Hektora. "Heroiczny", koniecznie to słowo, "żadne inne, bo nie dostaniecie punktów na maturze".
Boryna to wyidealizowany obraz chłopa-Piasta.
Jedynym motorem napędowym Judyma była praca u podstaw.
Izabela Łęcka... wiadomo.

Żadnych własnych przemyśleń, żadnych własnych opinii, nic co by wychodziło poza program czy klucz. Na swoje "nieszczęście" uczyłem się nie do matury a dla siebie, i też prace z naszego języka ojczystego pisałem inaczej niż w kluczu. Jako że "dobrze, są przemyślenia, jest pomysł, ale w kluczu tego nie ma", to miałem same trójki, i być może trochę satysfakcji że jako jedyny ośmieliłem się mieć inne zdanie, i z Lady Makbet nie zrobić nie głodnej władzy kobiety-morderczyni, "Lucifera" Micińskiego ukazać jako osobę cierpiącą i żałującą, a epokę romantyczną uznać za coś więcej niż głupotę.

I może to zabrzmi nieco chełpliwie, ale uczyłem się faktycznie, naprawdę, nie czytałem opracowań (co było normą), myślałem samodzielnie nie kopiując wniosków z klucza czy opracowań, ba, nawet robiłem prace domowe samodzielnie, a nie kopiując gotowce.
A potem nadszedł czas wyborów przedmiotów maturalnych, i jako jeden z czterech uczniów w klasie wybrałem język polski rozszerzony. Pozostała trójka to były dziewczyny które zdaje się szły na polonistykę właśnie, i które były czcicielkami klucza maturalnego. Na moją decyzję o rozszerzonym programie sam polonista wykazał zdziwienie i próbował mnie od tego odwieść. Bo po co mi to? Dla mojej własnej satysfakcji. Ale po co?
Mój własny nauczyciel nie chciał bym się postarał, bym wykazał inicjatywę.

Nadeszła matura, egzamin, temat "niespodziewany" (bo z tego co pamiętam to wszyscy myśleli że "teraz jest kolej na Chłopów" a był chyba wiersz Szymborskiej i fragment z Ferdydurke) napisałem, dostałem wyniki. Osiemdziesiąt parę procent. Czcicielki Klucza miały po sześćdziesiąt.

Dlaczego o tym piszę? Żeby wykazać bezzasadność uczenia się pod klucz i całego tego systemu.

Rozszerzona matura z polskiego nie przydała mi się do niczego, ani na studiach ani w pracy. Ale do tej pory pamiętam co nieco z lektur, czy w ogóle z lekcji, i potrafię wyciągać wnioski i je przedstawić.
Ucząc się "pod klucz", ucząc się "do matury", czytając opracowania i gotowce, jedyne co bym potrafił to czekać na gotowe i powtarzać to co mi podetknięto pod nos.

Niestety, ale szkoła nie uczy i nie będzie uczyła myślenia. A obecny system edukacji tylko je zabije.

Szkoła

Skomentuj (74) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 657 (833)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…