zarchiwizowany
Skomentuj
(5)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Historia z pewnej księgarni w Lublinie należącej do sieci Expans. Dlaczego posuwam się do opisania jej tutaj? Voila, oto powody:
Kupiłam na wyprzedaży ostatni egzemplarz pewnej książki, oraz drugą, nie ostatnią ze swego gatunku. Książki klejone, przejrzane na ile się dało, ok. Szanuję je i nie niszczę przeglądając tak jak większość klientów tego typu przybytków. Płacę, wychodzę. Dwa dni później otwieram mój ostatni egzemplarz i co? Pierwsze 50 stron wyfruwa oderwane od rzeczywistości (książki leżały spokojnie w szafce w firomym opakowaniu)... znaczy się grzbietu, Klej puścił. Po tygodniu (mam dwa miesiące na reklamację od wykrycia wady i rękojma sprzedawcy trwa 2 lata, o ile nie ma infromacji IDEALNIE widocznej że tylko rok) paragon w łapkę i jazda do księgarni. I co następuje.
- Pani reklamacji nie uzna bo widać, że książka klejona i kiedy ją kupowałam była ok. No dobrze, ale już nie jest. Wyłuszczam jej przepisy co do joty (czwarty rok prawa, zobowiązania, umowy i cywil to mój konik :) ona dalej swoje. Klejone książki mają wręcz obowiązek się rozwalić i mam ją całować w d... ze szczęścia jeśli tego nie zrobią.
- Bo termin minął. Proszę o pokazanie mi przepisów, które są ponad ustawami. Na ścianie regulamin składający się z trzech zdań, że oni przyjmują tylko reklamacje niedodruków i to tylko w terminie 5 dni od ZAKUPU. Pod spodem zmyślona ustawa.
- Pani zorientowawszy się, że rozmawia z przyszłym prawnikiem i nie wciśnie mu kitu pewnością siebie, oskarżyła mnie o zniszczenie książki podczas kserowania (kilkaset stron) i próbę wyłudzenia pieniędzy Dziwne, skoro PROSZĘ nie o zwrot kaski, ale o naprawę lub wymianę na nowy egzemplarz lub jeśli nie ma, to książkę w tej samej cenie z tej samej serii. Pokazuję paragon, kładąc na ladzie. Żadne prośby nie trafiają. Mówię, że zgłoszę nielegalne zapisy w umowie do stosownej instytucji.
- Syczącym tonem pani każe mi wypier...
- Dobrze, zabieram książkę i paragon, porozmawiamy inaczej, choć mam nadzieję w równie miłej atmosferze.
- Paragonu na ladzie nie ma i żadnego nie było (na szczęście zawsze robię odbitki i dzięki Bogu za ten nawyk!) Prośba o uzasadnienie odmowy przyjęcia reklamacji na piśmie wywołała bardzo nieprzyjemną scysję. Niemal wyrzuciła mnie z księgarni, jakbym to ja popełniła przestępstwo. W dumie ma mnie i urzędy, mogę ją w dupę pocałować!
Po przytoczeniu ww. przygody wielu osobom okazało się, że sporo osób tam wyrolowano, kradziono paragony przy reklamacji. Mają problem. Dorabiam sobie jako niania u chłopaczka, którego jedno z rodziców jest naczelnikiem organu kontroli. Tak, oni też zostali lojalnie ostrzeżeni przed tą firmą przez paskudnie potraktowaną klientkę...
Kupiłam na wyprzedaży ostatni egzemplarz pewnej książki, oraz drugą, nie ostatnią ze swego gatunku. Książki klejone, przejrzane na ile się dało, ok. Szanuję je i nie niszczę przeglądając tak jak większość klientów tego typu przybytków. Płacę, wychodzę. Dwa dni później otwieram mój ostatni egzemplarz i co? Pierwsze 50 stron wyfruwa oderwane od rzeczywistości (książki leżały spokojnie w szafce w firomym opakowaniu)... znaczy się grzbietu, Klej puścił. Po tygodniu (mam dwa miesiące na reklamację od wykrycia wady i rękojma sprzedawcy trwa 2 lata, o ile nie ma infromacji IDEALNIE widocznej że tylko rok) paragon w łapkę i jazda do księgarni. I co następuje.
- Pani reklamacji nie uzna bo widać, że książka klejona i kiedy ją kupowałam była ok. No dobrze, ale już nie jest. Wyłuszczam jej przepisy co do joty (czwarty rok prawa, zobowiązania, umowy i cywil to mój konik :) ona dalej swoje. Klejone książki mają wręcz obowiązek się rozwalić i mam ją całować w d... ze szczęścia jeśli tego nie zrobią.
- Bo termin minął. Proszę o pokazanie mi przepisów, które są ponad ustawami. Na ścianie regulamin składający się z trzech zdań, że oni przyjmują tylko reklamacje niedodruków i to tylko w terminie 5 dni od ZAKUPU. Pod spodem zmyślona ustawa.
- Pani zorientowawszy się, że rozmawia z przyszłym prawnikiem i nie wciśnie mu kitu pewnością siebie, oskarżyła mnie o zniszczenie książki podczas kserowania (kilkaset stron) i próbę wyłudzenia pieniędzy Dziwne, skoro PROSZĘ nie o zwrot kaski, ale o naprawę lub wymianę na nowy egzemplarz lub jeśli nie ma, to książkę w tej samej cenie z tej samej serii. Pokazuję paragon, kładąc na ladzie. Żadne prośby nie trafiają. Mówię, że zgłoszę nielegalne zapisy w umowie do stosownej instytucji.
- Syczącym tonem pani każe mi wypier...
- Dobrze, zabieram książkę i paragon, porozmawiamy inaczej, choć mam nadzieję w równie miłej atmosferze.
- Paragonu na ladzie nie ma i żadnego nie było (na szczęście zawsze robię odbitki i dzięki Bogu za ten nawyk!) Prośba o uzasadnienie odmowy przyjęcia reklamacji na piśmie wywołała bardzo nieprzyjemną scysję. Niemal wyrzuciła mnie z księgarni, jakbym to ja popełniła przestępstwo. W dumie ma mnie i urzędy, mogę ją w dupę pocałować!
Po przytoczeniu ww. przygody wielu osobom okazało się, że sporo osób tam wyrolowano, kradziono paragony przy reklamacji. Mają problem. Dorabiam sobie jako niania u chłopaczka, którego jedno z rodziców jest naczelnikiem organu kontroli. Tak, oni też zostali lojalnie ostrzeżeni przed tą firmą przez paskudnie potraktowaną klientkę...
księgarnia
Ocena:
160
(288)
Komentarze