Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#50463

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Tydzień temu umarł ojciec mojego przyjaciela po długiej walce z rakiem płuc. Zadzwoniłem do niego od razu pytając czy nie potrzebuje pomocy, wsparcia. Był raczej spokojny, podziękował, odmówił, ale trzy dni temu telefonicznie poprosił mnie o obecność na pogrzebie.

Oczywiście się zgodziłem, choć już zacząłem się obawiać – niektórzy nie akceptują mojego wyglądu. Tatuaży jednak nie widać pod garniturem, kolczyki z uszu można wyjąć, no ale zostają dredy. Jedyna opcja na ich zakrycie to turban, niemniej na katolicki pogrzeb raczej słaba… Tak więc kierowany doświadczeniem uprzedziłem przyjaciela, że nie chcę wprawić jego rodziny w konsternację ani wdawać się w dziwne dyskusje, więc będę raczej wycofany.
Uroczystości przestałem przed kaplicą, trochę na uboczu, jednak zwyczajnie po ludzku czując smutek – słabo znałem zmarłego, natomiast wiedziałem, jak ważny był dla mojego przyjaciela. Kiedy w stronę grobu ruszył pochód poczułem na sobie wzrok wychodzących z kaplicy staruszek. Nie nazwę unikania konfrontacji tchórzostwem: po prostu pogrzeb nie jest najlepszym momentem na awantury o wygląd. Mimo to po paru minutach poczułem, że co po niektórzy (jak się później okazało – naprawdę bliscy krewni zmarłego) bardziej są zaabsorbowani mną niż pogrzebem ich krewnego.
Nie chcąc prowokować nikogo złożyłem szybko kondolencje przyjacielowi i opuściłem uroczystości.

Niektórzy mogą powiedzieć, że to przewrażliwienie, ale wystarczy mieć niecodzienną fryzurę i fizycznie czuje się na sobie wzrok ludzi. W komunikacji czy sklepie to całkiem normalne, ale kiedy na pogrzebie przez kilkanaście minut wpatruje się w ciebie zmrużonymi oczami połowa rodziny zmarłego, można się zacząć zastanawiać: czy naprawdę młody chłopak z dredami jest ważniejszy w tym momencie od faktu pochówku ich krewnego?

pogrzeb

Skomentuj (44) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 427 (791)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…