Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#50549

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mam problemy ze skórą. Nie od wczoraj, nie od dziś, tak że nauczyłam się żyć z moją przypadłością, niemniej jednak jestem dość częstym gościem u dermatologa – głównie w celu kontroli i odebrania recepty.

W zeszłym tygodniu zadzwoniłam do mojego dermatologa w celu umówienia wizyty. Pani rejestratorka grzecznie zapytała, jaki termin mi odpowiada, wskazałam więc datę przypadającą na wczoraj (wtorek, 21.05). Przy okazji upewniłam się kilka razy, czy na pewno w ten wtorek lekarz będzie przyjmował (20.05 w poniedziałek było święto, toteż może jakiś pan/i doktor chciał sobie przedłużyć jeszcze wolne?). Pani rejestratorka wręcz oburzona stwierdziła, że tak, jak najbardziej, we wtorek ich praktyka lekarska jest czynna, doktor X.Y. będzie przyjmował.
Podziękowałam ładnie, pożegnałam się i tyle.

Wczoraj jadę do lekarza.
Samochód w użyciu Lubego, toteż korzystałam z komunikacji miejskiej.
Tłukę się przez calutkie miasto (północna strona miasta, ja mieszkam na skrajnie południowej), ulewa, burza z piorunami, parasolka do wyrzucenia po pierwszym mocniejszym podmuchu wiatru, ale co mi tam – mam na szczęście jeszcze kurtkę przeciwdeszczową, więc dzielnie brnę dalej. Od ostatniego przystanku do przybytku mam niewiele ponad 500 metrów, ostatnia prosta, więc zasuwam.

Docieram na miejsce. Wbiegam na trzecie piętro, zmachana, przemoczona do suchej nitki - w sensie spodnie i buty, w których stopy mi wręcz pływały.
Łapię za klamkę, a drzwi jak były zamknięte, tak dalej są i ani drgną.
Na szybie żadnej kartki poza tą standardową, zawierającą informacje o godzinach otwarcia i numerem telefonu do praktyki.

Dzwonię. Odzywa się automatyczna sekretarka. Nagrana na niej wyżej wspomniana pani rejestratorka informuje mnie, że w dniu dzisiejszym praktyka doktora X.Y. jest nieczynna, w razie nagłych przypadków proszę udać się do doktora W.Z.

Przyznam szczerze, że szlag mnie jasny trafił.
Wizyta umówiona, potwierdzona, w mojej karcie pacjenta są trzy drogi kontaktu (mail, komórka, stacjonarka), a pani rejestratorka nie była w stanie poinformować o ewentualnej zmianie planów.

Dzwonię ponownie dzisiaj.
Odbiera przemiła pani rejestratorka.
Była bardzo zdziwiona faktem, że – mówiąc oględnie – byłam zirytowana całą sytuacją.
Stwierdziła, że pacjenci tylko wymagają, a przecież załoga przybytku też ma prawo do urlopu.
I to się zgadza.
Na pytanie, dlaczego zarejestrowała mnie w dzień urlopu jej i lekarza, stwierdziła lakonicznie, że przecież nic się nie stało, taki spacer to samo zdrowie i co ja właściwie od niej chcę. Mam nie marudzić i być zadowolona, że taki szybki, następny termin dla mnie łaskawie znalazła.

Umówiona jestem na następny wtorek.
Obawiam się, że z lekarzem (i właścicielem placówki) porozmawiam sobie nie tylko na temat dotyczący mojej przypadłości.

Wrrr...

PS.: 20.05 jest dniem ustawowo wolnym w Niemczech. Święto nazywa się Pfingstmontag i jest odpowiednikiem naszych rodzimych Zielonych Świątek.

rejestracja

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 451 (537)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…