Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#50769

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Rzecz będzie o ortalionowym osobniku z białymi skarpami po kolana, jego psim przyjacielu i nieszczęśniku, który miał pecha.
Sytuacja z dzisiejszego poranka. Wąską uliczką między blokami jedzie samochód. Ciasno jest, wkoło inne auta zaparkowane, kontenery, dzieci wędrujące do szkoły to i samochód powolutku się toczy w kierunku głównej ulicy.

Nagle, nie wiadomo skąd, na drogę wcieka wielkie psisko, pitbull zdaje się, bez smyczy, bez kagańca, prosto pod koła samochodu. Mimo że facet jechał naprawdę wolno i zareagował natychmiast, bydlę otarło się o samochód. Gościu się zdenerwował, zatrąbił, ale chyba nic się nie stało, nawet nie zapiszczała i się nie zatrzymała. Ot, pohasała sobie dalej z wywieszonym jęzorem.
Facet zaklął pod nosem, ochłonął i pojechał dalej. Zatrzymał się przed główną drogą, wrzucił kierunek i czeka na okazję do wyjechania.

Nagle spomiędzy wypakowanych kontenerów wyskoczył byczek w ortalionie i śnieżnych skarpach, łysy jak kolano, szyi brak, czerwony na papie jak rubin. W podskokach znalazł się przy nieszczęsnym aucie i jak nie zawali z kopa swoim adidaskiem prosto w klapę od bagażnika. Aż echo poszło. Typ musiał pakować na siłowni, bo wgniecenie fest zostawił. Noga mu chyba zemdlała, bo poprawić postanowił z pięści prosto w tylną szybę, która rozsypała się w drobny mak. Zszokowany kierowca wyskoczył z samochodu, a karczek do niego z pięściami i takim oto powitaniem:

- Ch**u p*****lony psa mi potrąciłeś k**wo j**ana!

I szarpie faceta i pięściami macha. Człowiek próbuje tłumaczyć, że pies bez smyczy w środku miasta cieka przy ruchliwej drodze, znienacka wyskoczył, że nic się nie stało, kundel zadowolony, ale gdzie tam. Do łyska nie dociera, czerwienieje jeszcze bardziej i do ciosu się przymierza. Kierowca przerażony, z takim kafarem jest bez szans.

Szczęściem społeczność gapiów się poczuła, dresa wspólnymi siłami na asfalt powaliła, ktoś policję zawezwał. Świadków było sporo, wszyscy jednym głosem zeznali, że kierowca bez winy, że bestia groźna luzem wśród dzieci lata, że łysek wybitnie nadpobudliwy. Panowie policjanci agresora zabrali ze sobą na wycieczkę, poszkodowany pomknął za nimi, przedstawienie zakończone.

Najlepsze jest to, że gdy obywatele obalali pana dresa, sprawca całego zamieszania czyli pies, siedział sobie spokojnie na trawce z wywieszonym jęzorem i pogodnie obserwował wydarzenia.
Boże, widzisz i nie grzmisz...

piesek

Skomentuj (35) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 669 (765)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…