Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#51019

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wrażliwi i w tej chwili jedzący – nie czytajcie. Będzie hm... niesmacznie.

Jakiś czas temu postanowiłam wziąć się za siebie i zrzucić kilka przeszkadzających mi kilogramów. Jako, iż diety kojarzą mi się źle, wolę narzucić sobie rygor w postaci wysiłku fizycznego.

Sytuacja rozgrywa się w siłowni, "sieciówce" bardzo popularnej w Niemczech. W ramach podpowiedzi powiem tylko, że są jednym z kluczowych sponsorów Kliczki.
Sprzęty mają rozmaite, trenerzy i trenerki służą w razie potrzeby pomocą i dobrą radą, miesięczny koszt jest raczej standardowy, a renoma przybytku wysoka – czego chcieć więcej? Ano może jedynie nieprzemijającej motywacji.

Dziś, po zakończonym treningu szłam do szatni. Aby do owej części przybytku się dostać, można iść skrótem przez toalety, bądź naokoło, ale bezpośrednio do szatni. Wybrałam krótszą drogę.
Śmierdzi – tylko co się dziwić? W końcu WC.
Wchodzę do szatni – śmierdzi. Myślę sobie, że może przewrażliwiona jestem, że może sobie coś wkręciłam i dalej nieprzyjemny zapaszek z WC czuję.

Nic to. Wobec powyższego, jak zwykle szykuję sobie klapki, ręcznik kąpielowy, mydło i szampon, mam bowiem zamiar skorzystać z prysznica.
Wchodzę za ściankę oddzielającą, patrzę i co widzę?
Na płytkach leży radośnie częściowo rozmokłe, częściowo rozmazane gówno. Śmierdzi, jak to kupa ma w zwyczaju. Z odległości tych kilku (może ze 2) metrów widzę białe ruszające się na nim szczęśliwe robaczki.
W obliczu takiego obrazka byłam po prostu szczęśliwa, że nie dopełniłam go kolorowym pawiem.
Ewakuowałam się prędko, oczywiście z prysznica nici.

Ubieram się, a w międzyczasie do szatni wchodzi pani z wiaderkiem, uzbrojona w rękawice po łokcie i jakieś coś, co przypomina zmiotkę na stojaczku. Żal mi było kobieciny strasznie, zwłaszcza gdy oczami wyobraźni ujrzałam ją, drobną panią walczącą z kupą spod prysznica. Postanowiłam poinformować ją o znalezisku, na co Ona, nieco skoślawionym niemieckim, acz z rozbrajającą szczerością i bez cienia negatywnej emocji stwierdziła:

- A to prawie jak co dzień. Zaraz sprzątnę, będzie pani mogła skorzystać z prysznica.

Podziękowałam.
Z prysznica w siłowni mimo wszystko zrezygnowałam.
Dokumentnie i na amen, nieodwołalnie.

Tak tylko myślę o babie, która zostawiła po sobie śmierdzącą pamiątkę. Zastanawiam się, czy w swoim domu robi to samo? Czy po prostu sprawia jej frajdę fakt, że ktoś będzie musiał to po niej sprzątnąć?

Spaczenie.
Blech!

siłownia

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 811 (881)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…