Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#51132

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia jest, delikatnie mówiąc, niesmaczna i nie zaleca się lektury osobom wrażliwym lub jedzącym dowolny posiłek.
Zostaliście właśnie oficjalnie ostrzeżeni.

O tym, jak dziadek został donosicielem.

Babcia i dziadek mieli sąsiadkę, powiedzmy [K]atarzynę. Katarzyna była starszą panią, która... o tym na koniec, coby trochę napięcia wprowadzić ;)

Dnia pewnego dziadek postanowił podłączyć się do kanalizacji miejskiej, bo to taniej wychodzi od utrzymywania szamba. Żeby koszty jeszcze bardziej zmniejszyć, zaproponował sąsiedztwu, żeby się na spółkę podłączyli i kosztami instalacji po równo podzielili. Zgodzili się wszyscy... oprócz [K]. Bo to piniundze kosztuje i jeszcze jej kapustę rozkopio! I tak oto [K] zniweczyła całą inicjatywę sąsiedzką - ponieważ jej działka odgraniczała działkę dziadka od działek pozostałych sąsiadów, dziadek nie mógł się połączyć z pozostałymi sąsiadami i musiał całość robić na swoją rękę. Sąsiedzi pomysł podłapali i też zamienili szambo na kanalizację.

Kilka lat później przyjechała policja. Sprawa poważna - sąsiadce bardzo przeszkadza, że pies dziadka luzem po działce (ogrodzonej) lata i załatwia potrzebę gdzie popadnie, a to bardzo śmierdzi pani Katarzynie. Zakończyło się na pouczeniu, że po psie należy sprzątać.
[K] to najwyraźniej nie wystarczało, bo kilka dni później pies został otruty i trzeba go było uśpić. Nie wiadomo kto go otruł, wiadomo tylko, że jedyną osobą we wsi, której przeszkadzał, była [K].

Minęło kolejnych kilka lat. Jednemu z dalszych sąsiadów wybiło szambo. Smród po wsi się niesie. No cóż - zdarza się. Trzeba posprzątać i naprawić, a to trochę trwa. Ledwo się wziął do roboty, a tu... policja. Nie, nie pomóc obywatelowi w potrzebie. Był donos, że ktoś tu urządza fekalną fontannę i śmierdzi. Sąsiad, w gumowym wdzianku utytłanym fekaliami, wytłumaczył panom policjantom w czym rzecz i skończyło się na pouczeniu, że nie wolno śmierdzieć. Kto donos wysmarował? Nie wiadomo, ale jedyną osobą, która podczas wizyty policjantów zerkała przez bramę była [K].

I kolejne lata upłynęły. Dziadek sprawił sobie nowego psa. Następnego dnia panowie policjanci złożyli wizytę w sprawie 'trawnika zasłanego psimi odchodami', na który uskarża się pani [K]. I tym donosem [K] przegięła pałę.

Dziadek wziął panów policjantów na ekspedycję w poszukiwaniu kupy. Łazili tak po działce i łazili i znaleźli jedynie kretowisko, którego nawet policjant z kupą by nie pomylił. Psiak się jeszcze nie zadomowił w nowym środowisku i najwyraźniej z tej okazji dopadło go małe zatwardzenie.
Po nieudanej ekspedycji, już przy bramie, kiedy panowie policjanci przepraszali dziadka za najście, ten pacnął się w czoło.
- No tak! Już wiem, o co [K] chodziło! Chodźcie panowie, pokażę wam.
I zaprowadził panów policjantów w miejsce, skąd widać było ganek i ogródek sąsiadki. Uwagę przykuwał trawnik, a konkretnie wielka żółta plama suchej trawy.

- Widzicie panowie tę żółtą plamę? Jeśli dobrze się przyjrzycie, zobaczycie tam ciemniejsze akcenty. Odkąd [K] się wprowadziła, to co narobiła, wiadrem z ganku na trawnik wylewała. Latem śmierdziało nieraz tak miłosiernie, że nie szło wytrzymać, ale jakoś nikt na nią donosów nie skrobał, bo bida u niej. Jak córka ślub brała i całe towarzystwo zgromadzone przed domem narzekało na smród, to też nikt donosów nie pisał, bo chora. Ale teraz, panowie, mam już dość. Oficjalnie donoszę, że [K] ani szamba, ani kanalizacji nie ma, a nieczystości wylewa wiadrem z ganku.

Policjanci poczłapali do [K]. Dziadek przez kilka minut słyszał, jak sąsiadka w niewybrednych słowach mówi policjantom co o nich i o mandatach myśli. I już więcej donosów na niego nie było. A nowy pies je tylko to, co domownicy pozwolą mu jeść.

sąsiadka

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 707 (751)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…