Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#51228

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Sytuacja z salonu fryzjerskiego.
Wczoraj w godzinach popołudniowych miałam umówioną wizytę. Zjawiłam się na czas. Ludzi – głównie kobiet – sporo. Mimo tłoku przyjęta zostałam o czasie, ‘moja’ fryzjerka ekspresowo nałożyła mi farbę na włosy, wobec tego nie pozostawało mi nic, jak czekać pod jakąś aparaturą, dopóki nie nadejdzie czas zmywania specyfiku z włosów.

Jak w większości salonów fryzjerskich, tak i w ‘moim’ konieczne są zapisy. Standardowo panie fryzjerki zapisują godzinę, co będzie z włosami robione i oczywiście nazwisko klientki. To dość istotne dla historii, zwłaszcza kwestia nazwiska.

Kontynuując.
Siedzę pod aparaturą, czytam książkę, coby czas sobie umilić, aż tu nagle słyszę dość głośno wypowiedziane zdanie, ton dość irytujący, taki... roszczeniowy. Okazało się, że to inna (K)lientka kieruje swoje żądania do (F)ryzjerki (swoją drogą – szefowej salonu). Zaciekawiona zwróciłam uwagę na to, co się dzieje.

K: Proszę mnie natychmiast przyjąć. Mam spotkanie.
F: (patrząc w zapisy w zeszycie) Pani Iksińska, jest pani zapisana dopiero na jutro. Jestem tu tylko z koleżanką (inną fryzjerką) i obie mamy komplet klientek, wszystkie wcześniej zapisane. Nie dam rady Pani wcisnąć.

Tu na twarzy ‘roszczeniowej’ klientki pojawiła się purpura.

K: Po pierwsze, proszę się zwracać do mnie PANI MAGISTER, nie po nazwisku, ja jestem MAGISTREM FARMACJI Z WŁASNĄ APTEKĄ! Nie będzie mnie fryzjerzyna po zawodówce obrażać! Ja mam spotkanie! Ty mnie przyjmiesz!

Przyznam szczerze, że kopara mi opadła. W duchu prosiłam wręcz fryzjerkę, żeby odpowiedziała ‘magistrzynie’ tak, by jej w pięty poszło. O dziwo, fryzjerka zachowała anielską cierpliwość, jednak asertywnie, kulturalnie, acz tonem nie znoszącym sprzeciwu poleciła pani magister, by ta jak najszybciej zmieniła salon fryzjerski, bo ani dzisiaj, ani jutro, w ogóle nigdy już nie zostanie obsłużona w tym salonie przez nikogo.
Pani magister zapowietrzyła się, zagroziła, że zepsuje salonowi renomę i wyszła z hukiem.

Po chwili dotarło do mnie, że gapię się jak prostak, z rozdziawioną mordką i oczami jak 5 złotych każde – dziwię się, że już mi tak nie zostało po tamtym zajściu.
Pocieszyłam się faktem, że nie byłam jedyna.

Co ludzie mają z tym tytułowaniem?
Kompleks jakiś, czy co?

Pani Magister

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 916 (984)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…