Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#51239

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Chciałabym opisać pewną sytuację, która swojego zakończenia właściwie jeszcze nie doczekała.

Jak już wspominałam - mieszkam w Holandii. Pracuję przez agencję pracy i mieszkam w domku, który wynajmuje "moja" firma. Razem z chłopakiem postawiliśmy jednak, że poszukamy mieszkania, bo chcemy zamieszkać razem (mieszka w innym mieszkaniu, w innej dzielnicy). Koleżanka również chciała zamieszkać z nami. Znalezienie mieszkania - trudna sprawa. Z racji, że to Amsterdam - drogo. Poza tym niemal każde mieszkanie wynajmowane przez agencje, a te mają duże wymagania (np. 30tys. brutto zarobków rocznych NA OSOBĘ).

Szukałam kilka miesięcy, aż nagle... jest! Dwie sypialnie, salon, łazienka, kuchnia, balkon! Tylko 15 minut spacerkiem do centrum! Do tego miejsce parkingowe zapewnione! Samo mieszkanie? Odnowione, pomalowane, w pełni umeblowane. Wszystko w zawrotnej cenie - 700 euro za miesiąc! Nic, tylko brać. Nie myśląc długo, wysłałam maila z ofertą, aczkolwiek coś mi nie grało, ale to przeczucie zepchnęłam na dalszy plan.

Pani odpisuje, zachwalając mieszkanie, wypisując same zalety. Na moje pytanie o rachunki przyszła odpowiedź, że wliczone w cenę. Już coś bardziej mi to śmierdzi (dla porównania - kawalerka w centrum kosztuje około 700-800 euro plus rachunki). Nic to, korespondujemy dalej. Od słowa do słowa, Pani stwierdziła, że nawiązuje kontakt z "agencją", która dalej poprowadzi sprawę. Podałam swoje dane. Minął tydzień, a ja nie dostałam żadnej informacji. Coraz bardziej zniecierpliwiona, wyskrobałam maila do Pani. Następnego dnia wiadomość od agenta. Wytłumaczone krok po kroku jak sfinalizujemy transakcję.

I tu mały zonk - kaucję (prawie 2 tys euro) mam wpłacić na podane konto bankowe, a potem odezwie się do mnie agent z kluczami. Myślę - o co chodzi? A oglądanie mieszkania? A kontrakt? Ach... jest w załączniku... Z podpisem jakby dziecko złapało za długopis. Weszłam na stronę "agencji". Podany adres. I tu mała konsternacja - "agencja" znajduje się w Londynie. Wpisuję w google maps adres, wrzucam ludzika. Niestety "agencji" na ulicy niet. Zdarza się - może zdjęcie zrobione, zanim agencja urządziła tam swoje biuro?

Czytałam maila dalej - numer konta bankowego i adres banku. Myślę - sprawdzę i bank, co mi szkodzi. I kolejne zdziwienie i to tak, że mnie wmurowało... Ponowne wrzucenie ludzika potwierdziło jedynie moje złe przeczucia, gdyż dokładnie pod podanym adresem - ulica, kod, miasto i numer domu - moim oczom ukazał się...... polski sklep o szumnej nazwie "Czaruś". Wryło mnie w fotel. Kolejny mail z zapytaniem, dlaczego muszę zapłacić depozyt przed obejrzeniem mieszkania, przed spotkaniem z agentem, choć w innych agencjach kolejność jest wręcz odwrotna - został niestety bez odpowiedzi, mimo, że do tej pory odpowiedź przychodziła zawsze po góra dwóch godzinach.

Niedługo po moim mailu - ogłoszenie o wspaniałym mieszkaniu, w samym centrum stolicy zostało wystawione ponownie.
Pewności nie mam, że to oszustwo - i mieć nie będę, aczkolwiek dla mnie sprawa jest niemal jasna. Szkoda tylko ludzi, którzy wierząc w cudowną ofertę, pieniądze wpłacili.

Edit: Dzień kolejny, godz. 15:55. Jeszcze godzinę temu strona "agencji" wyglądała zupełnie inaczej - myślałam, że pomyliłam adres, jakąś literówkę zrobiłam, ale nie. Natomiast w tej chwili stronka już w ogóle się nie wyświetla. Na maila oczywiście odpowiedzi brak.

Holandia mieszkanie

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 467 (511)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…